czwartek, 26 grudnia 2013
#2 Jasminee
piątek, 7 czerwca 2013
#2 Gabrielle
Przez ten czas wieczorami, leżąc w swoim łóżku i słuchając piosenek All Time Low, myślałam o tym cholernym piątku.
Tak, zakochałam się, po uszy. Jednak dziś się coś we mnie złamało. Rano jak zwykle wstałam koło 10 i zeszłam w swojej szarej piżamie w gwiazdki na dół. Nie było nikogo, rodzice pojechali do pracy, zresztą jak zwykle, a Alex leżał skacowany w swoim pokoju. Tylko Rino zbiegł na dół, ale chyba po to abym dała mu jeść. Wsypałam mu karmy i dolałam wody do oddzielnej miski.
Sama otworzyłam lodówkę, ale nie było nic co byłabym w stanie przełknąć. No chyba z wyjątkiem jogurtu naturalnego i owoców. Ostatnio przeszłam na ścisłą dietę: chude mięso z kurczaka bądź indyka, warzywa, owoce, jogurty naturalne, musli i woda.
Zjadłam szybko moje "śniadanie" i poszłam się wykąpać. Kiedy wyszłam spod prysznica zrobiło mi się nie dobrze. Owinęłam się ręcznikiem i usiadłam na wannie. Kręciło mi się w głowie i zbierało na wymioty.
Po chwili już było okay. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w turkusową bluzę sportową z rękawami 3/4, krótkie czarne spodenki, a na nogi wciągnęłam czarne adidasy. Z mojego kremowego biurka wzięłam słuchawki i telefon. Pozamykałam wszystkie drzwi, żeby Rino czegoś nie zniszczył i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę parku. Było do niego zaledwie 500 metrów.
Była taka piękna pogoda, słońce świeciło wysoko na niebie, które praktycznie przypominało wielkie niebieskie morze. Normalni ludzi by się cieszyli, że Londyn jest nareszcie lubiany przez Matkę Naturę. Niestety ja jestem nienormalna. Denerwowało mnie wszystko, od pogody po to, że liście na drzewach są takie zielone. W końcu wiosna w pełnej krasie, czy tylko mnie wydawała się kłamliwa i obłudna? Jak miłość.
Biegłam alejką wzdłuż lip, co trzy ławeczki widziałam całujące się pary. No szlag mnie trafiał. To jednak był mój cholerny odwieczny pech.
Niestety to był tylko początek.
Po półgodzinnym bieganiu wróciłam do domu. Nadal nikogo nie było. Alex już wyszedł gdzieś, pewnie do Marie, tak by the way Marie to jego dziewczyna, lekko trzepnięta, ale jest spoko. Drugi raz w tym dniu wzięłam prysznic, bo trzeba przyznać, że bieganie jest dość wyczerpującym ćwiczeniem.
Przebrałam się w szare jeansy i białą bokserkę. Zeszłam na dół i znów powtórzyłam rytuał szukania jedzenia w lodówce. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się na jabłko i szklankę wody. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam go. Zapadłam się w kanapę i włączyłam MTV ROCKS. Akurat trafiłam na Weightless. Obejrzałam do końca teledysk. Alex Gaskarth zawsze był dla mnie facetem ze snów. Po chwili zastanowienia, przełączyłam na kolejny kanał. Właśnie leciała One Way Or Another, więc zostawiłam i zaczęłam myśleć. Z góry wiedziałam, że myślenie w moim przypadku się źle skończy, ale zaryzykowałam. Pomyślałam o Alexie z ATL. Kogoś mi przypominał... Jego. Od razu to wyczułam. Sposób zachowania i ten błysk w oku. Zastanawiałam się nad tym dobry kwadrans, szukając wszelkich podobieństw. Od tego wszystkiego rozbolała mnie strasznie głowa, zignorowałam ból i włączyłam na Disney Channel. Jestem w końcu wewnętrznym dzieckiem. Wybiła trzecia, więc ruszyłam tyłek z kanapy i wzięłam torbę leżącą pod schodami. Nagle poczułam przeraźliwy ból głowy. Musiałam aż usiąść na schodach. Postanowiłam jakoś zadziałać, więc poszłam do kuchni i otworzyłam szafkę nad tosterem. Wyciągnęłam paczkę mocnych tabletek przeciwbólowych i wzięłam trzy sztuki, po czym popiłam wodą. Butelkę wody i tabletki schowałam do torebki i wyszłam z domu.
O czwartej miałam dodatkowe lekcje hiszpańskiego, w grupie z ćpunami i kujonami. Ja, a to aż dziwne, jako jedyna w tej "paczce" czułam się normalnie.
Zajęcia prowadził w naszej szkole dyrektor (tak ten co go obrzygała Megan z 2c). Miałam 20 minut, dobry los sprawił, że akurat jechał autobus, który zawiózł mnie pod samą szkołę.
Byłam 10 minut przed początkiem lekcji. Usiadłam na podłodze pod klasą. Ćpuny, czyli Debbie, Denis i Drew (patrz Devlis) wciągali po kresce na oknie. Szkoła prywatna, rodzice płacili niezłą kasę za nią, nawet nie wiem po co. Ludzie tu brali i wspomagali się używkami, żeby się uczyć. No, ale co się dziwić?
Większość z nich to imprezowicze czy też (jak Megan) zwykłe szmaty. Jestem brutalna, ale prawdę mówię, co nie? Ja jestem typem domatora, otwarcie mogę przyznać, że nie lubię mojej szkoły!
Ale wróćmy do korytarza. Devils wciągali, a kujony, czyli Daisy i Henry, kuły, no bo co innego robią kujony? Natomiast ja szperałam w swojej torbie. Ból głowy nie ustępował. Wzięłam kolejne dwie tabletki i popiłam. Może w końcu zadziałają.
Całe zajęcia nie uważałam, ból głowy był tak przeraźliwy. W najmniej niespotykanym momencie naszła mnie chęć na pisanie piosenki, otworzyłam tył zeszytu i zaczęłam zapisywać wszystko, co przychodzi mi do głowy. Był tam Kieran, przede wszystkim on. On był głównym punktem zaczepienia. Każde słowo poprawiałam milion razy, kartka była pokreślona, ale piosenka się utworzyła:
- Cześć Gabrielle - uśmiechnął się do mnie, ale zauważył, że nie coś jest ze mną nie tak. - Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową. Nie chciałam, żeby ktoś się o mnie martwił.
- Tak, wszystko okay - wymusiłam w sobie uśmiech.
- Mam taką nadzieję, bo chciałem posłuchać jak grasz, potrzebujemy pianisty lub pianistki i wokalistki w jednym - zagadnął, zadowolony, jak zwykle z siebie. - Co ty na to?
- Świetny pomysł - znów wymuszony uśmiech. - To kiedy mam się do pana zgłosić?
- Może teraz, masz czas?
Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za nauczycielem. Od początku szkoły najlepiej dogadywałam się właśnie ze Stewartem, był jak na nauczyciela całkiem spoko.
Weszliśmy do dużej sali muzycznej. Na środku stał czarny fortepian. Z jednej strony kochałam ten przedmiot i nie mogłam wyobrazić sobie życia bez grania, ale z drugiej... A zresztą.
Usiadła za instrumentem.
- No zacznij - uśmiechnął się Stewart. Dotknęłam zaledwie klawiszy i już wydał się ze środka cudowny dźwięk, a za nim kolejne i kolejne. Stwierdziłam, że najlepszą piosenką do zagrania i zaśpiewania będzie They don't know about us zespołu One Direction. Tak, jestem Directioner i się tego nie wstydzę, mimo, że słucham All Time Low i ogólnie pop punk.
Zaśpiewałam całą piosenkę, każdy dźwięk łączył się w całość, choć nienawidzę swojego głosu, stwierdziłam, że wyszło nieźle. Kiedy skończyłam nauczyciel zaczął klaskać.
- No to mamy pianistkę - był taki dumny z siebie. Ja tylko wstałam, podziękowałam, pożegnałam się z nim i wyszłam ze szkoły.
Słońce już zachodziło nad Londynem. Cały dzień miałam włączony tryb offline w telefonie i dopiero teraz go włączyłam. Na ekranie wyświetliło się 3 wiadomości tekstowe od Jasminee, 2 wiadomości tekstowe od Lena, 1 wiadomość tekstowa od Mama, 2 nieodebrane połączenia od Alex.
Teraz leżę, kończąc wpis. Jest już lepiej, ale nie wiem co się ze mną dzieje. Zaczynam się bać i pomyśleć, że zaczęło się od niewinnego popołudnia. Muszę im powiedzieć o tym wszystkim, sama sobie nie poradzę, aż tak głupia nie jestem. A teraz już idę spać. Słyszę, że Alex wchodzi do domu.
Dobranoc.
czwartek, 6 czerwca 2013
#1 Lena
Pojedyńcze krople deszczu obmywaly blada twarz dziewczyny z resztek snu.Ciemne kosmyki przykleiły jej się do policzków.Uniosła głowę wyżej pozwalając kilku kropelkom spłynąć po szyi.Pod powiekami ukazywały jej się obrazy z przeszłości.
Po cichu wycofałam się z balkonu starając się nie obudzić chłopaka śpiącego w łóżku.Po drodze na fotel złapałam pamiętnik,lekko gładząc miękką okładkę.Usiadłam wygodnie w fotelu,przewróciłam kartkę i uśmiechnęłam się patrząc na zapisane strony.
Może jednak pamiętnik nie był takim złym rozwiązaniem- pomyślała.
Opisałam cały dzień,uczucia z nim związane,pisałam o wszystkim.Nawet nie zauważyłam gdy zapisałam cztery strony.Przelewałam uczucia na papier stając się lżejsza o każde słowo.Zamknęłam oczy przypominając sobie dzisiejszy dzień i wszystko co się wydarzyło.Od czasu do czasu uchylałam powieki i patrzyłam na śpiącego Seana,uśmiechając się.
Otworzyłam oczy i mimowolnie spojrzałam na notes leżacy na szafce obok łóżka.Kolejny cudowny pomysł psychologa za ktorego rodzice płacili małą fortunę.Westchnęłam głeboko starając się uspokoić,jak zresztą zawsze gdy myślałam o rodzicach.Nasze kontakty były lekko mówiąc oziębłe.Gdy komputer zapiszczał na moje usta wpłynął lekki uśmiech.Był jednak ktoś kto rozumiał mnie bez słów.Właściwie dwie osoby.Moje najlepsze przyjaciółki,Gabrielle i Jasminee.Mimo,że znałam je tylko z internetu,z czasem stały się dla mnie najbliższe.Z ociąganiem podeszłam do laptopa.
"Cześć Lee,jak tam? "
Uśmiechnęłam się szeroko.Usiadłam po turecku na łóżku,spoglądając przelotnie na psa,który niewinnie drzemał w swoim kojcu.Szybko odpowiedziałam na wiadomość zbierając swoje rzeczy rozrzucone po pokoju. Gdy spojrzałam na zegarek,poczułam narastający stres. Jak zwykle byłam spóźniona.Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam na ekran komputera,jakbym oczekiwała pomocy od przyjaciółek. Jednak zamiast dobrej rady,usłyszałam reprymendę.
"Zwariowałaś!?To już trzeci raz w tym miesiącu!Chcesz żeby cię wylali? "
Przez chwilę czułam złość rozsadzającą mnie od środka,szybko jednak zrozumiałam,że robią to z troski o mnie.Mimowolnie spojrzałam na zdjęcie chłopaka stojące obok i uśmiechnęłam się smutno.
Tak bardzo mi ciebie brakuje,młody, pomyślałam.
Po chwili postanowiłam się jednak zebrać w sobie i walczyć.Dla niego.Szybkim ruchem zebrałam włosy w ciasny kok i łapiąc torbę po drodze,wybiegłam z mieszkania. Po chwili jednak wróciłam i z miną męczennika zapakowałam także nieszczęsny notes. Pośpiech sprawił,że zaczęłam robić się nerwowa. Pojedyńcze kosmyki wysunęły mi się spod spinki. Z sapnięciem wyrażającym pełne zirytowanie zatrzymałam się by poprawić fryzurę. Już miałam ruszyć dalej,gdy nagle ktoś wpadł na mnie z tak dużym impetem,że natychmiast upadłam z całej siły na chodnik. Natychmiast uniosłam rozwścieczone oczy na winowajcę i zobaczyłam niesamowite brązowe oczy okolone gęstymi rzęsami.Przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć oczarowana chłopakiem,jednak złość wzięła górę.
-Możesz chociaż powiedzieć przepraszam skoro postanowiłeś mnie staranować!
Chłopak potarł policzek z zakłopotaniem i uśmiechnął się niepewnie.
-Wybacz,jestem nie dzisiejszy... Zadrżałam słysząc ciepły głos chłopaka.W połączeniu z ciepłymi brązowymi oczami miałam wrażenie,że zanurzam się w gorącej czekoladzie.Po chwili jednak otrząsnęłam się z zachwytu.Nie ważne jak wyglądał czy jaki miał głos,liczyło się,że przez niego mogłam zapomnieć o dostaniu się na zajęcia bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi.
Znowu się bedę tłumaczyć-pomyślałam.
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i prychając niczym rozjuszona kotka ruszyłam w stronę mieszkania. Drżącymi dłońmi wsadziłam słuchawki do uszu i uśmiechnęłam się słysząc ciepły głos Teddy'ego.Zawsze wiedziałam,że któregoś dnia ten chłopak będzie sławny.Byłam tak zamyślona,że nawet nie zauważyłam,niewłaściwego kierunku.Dopiero gdy zrobiło się całkowicie ciemno,zatrzymałam się raptownie,rozglądając się kompletnie zdezorientowana.Gdy w oddali zachuczała sowa,podskoczyłam ze strachu.Nie znosiłam ciemności.Czułam się wtedy wyjątkowo osaczona.Słysząc trzaskającą gałąź i kilka męskich głosów odetchnęłam z ulgą.Odsiecz nadchodziła.Jednak gdy zobaczyłam trzech zakapturzonych facetów zrozumiałam,że nie będą skorzy do pomocy.Najciszej jak potrafiłam zaczęłam się wycofywać w głąb alei.Jednak los nie chciał mi pomóc.Gałązka na którą nastąpiłam trzasnęła w ciszy niczym ładowany karabin.Trzy głowy zwróciły się w moją stronę.Na ich ustach pojawiły się obleśne uśmiechy.
-No witaj malutka...Czyżbyś się zgubiła?
-Ja...Chciałabym przejść!
-No proszę!Patrzcie panowie jaka waleczna!Sean to coś dla ciebie,lubisz wyzwania.
Zza pleców pierwszego chłopaka wysunął się drugi.Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia,gdy zrozumiałam kogo mam przed sobą.Sean nieznacznie kiwnął głową dając mi do zrozumienia,że mam milczeć.
-Dajcie spokój,zabawiliście się a teraz odpuśćcie.
-Sean nie bądź samolubny.Podzielisz się chyba z kumplami.
-Todd,uspokój się.Straszysz dziewczynę.
Koledzy Seana zaśmiali się głośno.
-Zapomniałem,że nasz Sean woli delikatnie.Sorry stary.
Obaj unieśli ręce czekając na krok chłopaka.Widziałam w ich oczach niepokojące iskierki.Po chwili zrozumiałam.Wszyscy byli pijani.Sean zajęty mną nie zauważył dwuznacznych spojrzeń jakie wymieniła pozostała dwójka.
-Idź,oni tylko tak groźnie wyglądają.Na codzień są normalni,dzisiaj wypili kilka piw za dużo.Jeśli...
Reszta zdania utonęła w moim głośnym pisku.Zrozumiałam o sekundę za późno co koledzy Seana chcą zrobić.Jednak chłopak był szybszy.Złapal Todd'a za nadgarstek i jednym ruchem wykręcił go w drugą stronę.Patrzyłam na to wszystko i czułam się jakbym oglądała scenę z filmu.Drugi chłopak zaatakował Seana nie czekając na nic.Nie wiedziałam jak zareagować,więc zacisnęłam powieki modląc się żeby Sean obronił nas oboje.Słyszałam wyzwiska i jęki bólu, nie potrafiłam jednak sprecyzować do kogo należały.Pisnęłam ze strachu gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.Otworzyłam oczy i zobaczyłam Seana z rozciętą wargą i rozwalonym łukiem brwiowym.
-Szybko,oni raczej nie będą czekać aż zwiejemy.
Spojrzałam na dwóch nieprzytomnych chłopaków i poczułam lekkie wyrzuty sumienia.Sean widząc moją minę zaśmiał się.
-Nic im nie jest,po prostu ich ogłuszyłem...
-Skoro tak twierdzisz to...
Sean nie czekając aż skończę mówić pociągnął mnie,szybko wyprowadzając z aleji.Przez chwilę szliśmy w milczeniu,jednak w końcu nie wytrzymałam.Wiedząc,że jesteśmy wystarczająco daleko od znajomych Seana,wyszarpnęłam nadgarstek z jego żelaznego uścisku i stanęłam na środku ulicy niczym rozkapryszone dziecko.
-Dlaczego ciągle na ciebie wpadam?
-Dwa razy to nie ciągle,to przypadek.
-Przyznaj się,śledziłes mnie i chciałeś zrobić mi dowcip bo wcześniej potraktowałam cię jak wiedźma?
Sean parsknął śmiechem a ja poczułam przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa.Pokazał na swoją twarz patrząc mi prosto w oczy.
-Czy to ci wygląda jak dowcip?Bo jeśli o mnie chodzi to bawię się średnio.Zwłaszcza,że właśnie ucieka mi metro...
Zanim zdążyłam pomyślec,słowa wypłynęły z moich ust.
-Możesz nocować u mnie...
Zdumienie wymalowane na twarzy chłopaka było bezcenne.
-Mówisz poważnie?
Nie chcąc wycofywać się z propozycji,wzruszyłam ramionami siląc się na beztroskę,mimo,że czułam jak zakłopotanie rozsadza mnie.
-Uratowałeś mnie.Teraz ja ci pomogę.Nie możesz spać na ulicy.
Chłopak przemilczał fakt,że mieszka kilka przecznic dalej i tylko jego wrodzone lenistwo nie pozwalało mu na spacer.Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.
-Jesteś pewna?To znaczy mogę...
-Daj spokój.To nie daleko,a ty mój drogi jesteś pijany.Nie puszczę cię w takim stanie do domu.
Sean uśmiechnął się lekko i ruszył za mną.Po dwudziestominutowym marszu dotarliśmy do mieszkania.Wyciągnęłam klucze drżącą dłonią.Czułam się jak nastolatka zaprzaszająca chłopaka do domu gdy rodziców nie ma.Starałam się nie Starałam się nie zwracać uwagi na Seana stojącego tuż obok,chociaż czułam ciepło bijące z jego ciała.W końcu udało mi się otworzyć drzwi.Na wejściu przywitał nas radosny szczekot Sissy.Odgarnęłam włosy z oczu i niepewnie wprowadziłam psa do przedpokoju.Suczka zamiast warczeć jak miała w zwyczaju,skoczyła na zdezorientowanego chłopaka i całego go wylizała.Patrzyłam na to ze zdumieniem wymieszanym z rozbawieniem.W końcu Sissy dała chłopakowi spokój.
-Wybacz,z reguły warczy na wszystkich.
-Mam w sobie to coś.Żadna kobieta nie może się temu oprzeć.
-Wszystko jasne...
Sean rozglądał się dookoła wyraźnie zaciekawiony.
-Gdzie mogę się ogarnąć?
Chłopak pokazał na swoje ubrudzone ubranie i krew kapiącą z twarzy.Bez słowa pokazałam drzwi w głebi korytarza a sama skierowałam się do kuchni.Czułam,że muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie.Wstawiłam wodę i drżącymi dłońmi zaczęłam nasypywać kawę do szklanek.
-Słodzę trzy...
Czują ciepły oddech Seana na karku podskoczyłam jak oparzona,wypuszczając z rąk słoik z kawą.Spojrzałam zirytowana na Seana,który miał z całej sytuacji niezły ubaw.Wytykałam sobie brak samokontroli.
-Zamiast się śmiać,możesz pomóc.Zaraz zmienię zdanie i będziesz nocował na trawniku.
Sean posłusznie ruszył do pomocy nie odzywając się słowem.Od czasu do czasu spoglądał na mnie,jednak ja natychmiast skutecznie zniechęcałam go do flirtów ostrym spojrzeniem.Gdy w końcu kuchnia była sprzątnięta a kawa zrobiona bez gigantycznego bałaganu,obydwoje bez słowa przeszliśmy do pokoju.
-Może zamówimy pizzę?
-Jasne.Nie mam ochoty stać w kuchni.Na lodówce masz numer.
Sean skierował się do kuchni a ja odetchnęłam głeboko.
Co ja wyprawiam?!Zapraszam do siebie zupełnie obcego chłopaka,który na dodatek teraz buszuje po mojej kuchni- pomyślała.
W myślach słyszałam głosy przyjaciółek.
"Czyś ty zwariowała?!Pewnie teraz zamiast szukać numeru do pizzerii,sprawdza który nóż masz najostrzejszy!"
"Powinnaś go lepiej poznać.A. o jeśli będzie się przystawiał?Sama widziałaś w jakim był towarzystwie..."
Szybko pokręciła głową słysząc kroki Seana.Chłopak nieświadomy mojego dylematu rozsiadł się na sofie czekając na ruch z mojej strony.
-To co z tą pizzą?
-Zamów jaką chcesz.Nie jestem głodna.
Sean wzruszył ramionami i po chwili złożył zamówienie.Wieczór zbliżał się nieubłaganie a ja stawałam się coraz bardziej spięta.Włączyłam swoją ulubioną płytę "Shadow of your hand" i od razu się odprężyłam.Głos Teddy'ego zawsze potrafił mnie uspokoić i sprawić,że się uśmiechałam niezależnie od tego w jaki beznadziejnej sytuacji się znajdowałam.Poprawiłam kostkę do gitary którą kiedyś dostałam od przyjaciela i podeszłam do Seana.
-Ktoś powinien się tym zająć...
Sean z początku nie wiedział o co chodzi,po chwili zrozumiał gdy pokazałam jego twarz.
-Nie pierwszy raz.Zagoi się.
-Poczekaj,przyniosę apteczkę.
Sean mruknął coś pod nosem,jednak gdy wróciłam wciąż siedział na sofie.Przy jękach i syknięciach oczyściłam mu to i zadowolona odniosłam apteczkę.
-Lepiej ci?
-Dużo.Nie chciałabym,żebyś przeze mnie nabawił się jakiegoś świństwa.
-Na to już za późno.
-Co powiedziałeś?
Sean uśmiechnął się niepewnie.
-Powiedziałem,że jestem ci wdzięczny za pomoc.Możesz pokazać mi gdzie mam spać?
Usłyszałam pierwszą wypowiedź jednak postanowiłam się nie wtrącać.Zaprowadziłam Seana do pokoju dla gości i wyszłam chcąc dać chłopakowi trochę prywatności.Czułam,że właśnie tego potrzebował.Słysząc dzwonek zbiegłam odebrać pizzę.Gdy po dziesięciu minutach Sean nie zszedł na dół,weszłam na piętro.Otworzyłam drzwi i stanęłam zdumiona.Sean zasnął na łóżku a w nogach leżała Sissy,pilnując chłopaka.Odłożyłam pudełko z pizzą i przykryłam Seana koncem.Przez chwilę patrzyłam na Seana,który wyglądał jak ucieleśnienie niewinności.Nie rozumiałam jak wcześniej mogłam przypuszczać że coś może mi zrobić.Sięgnęłam do torby po notes,który rano był jeszcze pusty.Przebiegłaam palcami po kartkach zatrzymując się na ostatnim zapisanym zdaniu,które zaskoczyło nawet mnie.Gdy je czytałam raz po raz,czułam jakby pisała to zupełnie inna osoba.
"Poznałam dzisiaj kogoś wyjątkowego,kogoś kto sprawia,że ten świat nie jest już tak ponury bez ciebie."
Przymknęłam powieki i zaśmiałam się bezgłośnie.Pierwszy raz moi rodzice mięli rację.Kompletnie zwariowałam ale wcale mi to ni przeszkadzało.Długi dzień za mna,ciekawe co przyniosą następne- pomyślała.
Zamknęłam notes,skuliłam się w fotelu i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie sprawdziłam wiadomości od dziewczyn.Zasypiałam z uśmiechem na twarzy,nie wiedząc co przyniesie jutro.
Jedna informacja:
Pewnie zastanawiacie się kto to Teddy.Nie?No ja bym się zastanawiała ;P Jest to cudowny chłopak który kiedyś będzie sławny,wiem to!;) A więc jeśli chcecie zaznajomić się z jego osobą,zapraszam na jego fanpage'a no i lajkujcie oczywiście ;D Link macie poniżej:
www.facebook.com/TeddyOfficialPage
poniedziałek, 3 czerwca 2013
#1 Jasminee
Chłopaki postanowili zostać, więc do domu ruszyłyśmy same.
-Fajni są,nie? -Zagadnęłam z uśmiechem
-Tak,są całkiem spoko. Różnią się od mojego brata, czy tych debili ze szkoły.- odwzajemniła grymas twarzy.
-Ale chyba coś cię trapi,co nie?-Spytałam. Potrafię zauważyć,kiedy coś nie gra, mało co się przede mną ukryje,jeśli chodzi o bliskie mi osoby. Spojrzałam się w jej niebieskie oczy i zrozumiałam.
-Aaa rozumiem. Spodobał ci się Kieran.. I to więcej, niż spodobał.
Smutna brunetka pokiwała głową,więc postanowiłam kontynuować.
-Słuchaj,znam go nie od dziś,jego dziewczyny były zawsze,no... Inne niż ty. Choć przez ostatnie dwa lata nie miał nikogo. To,że się nim zauroczyłaś to chyba normalne, zresztą skąd wiesz, może on też coś do ciebie,z tego co widziałam...
-Co widziałaś? -Spytała z nutką zdziwienia w głosie.
-Jak na ciebie patrzy, jak cię wtedy złapał, jak się na siebie patrzyliście... To było nie do opisania. Sama nie wiem, co to było.
Będąc pod domem zauważyłyśmy,że Gabrielle musi już jechać. Strasznie długo się żegnałyśmy, bo w końcu nie wiadomo,kiedy znów się zobaczymy. Po odjeździe Jansenów pomogłam mamie posprzątać i skoczyłam pod prysznic. Dziś nie miałam ochoty na długą kąpiel, ale chciałam zmyć choć trochę woni alkoholu. Gdyby moi rodzice coś wyczuli, a co gorsza zobaczyli, to byłabym w czarnej dupie, Kieran nie żartował.
Już czysta i pachnąca opatuliłam się w ręcznik, a włosy zawinęłam w turban. Podciągnęłam roletę oraz siadłam na parapecie
Idealnie naprzeciwko świeciło się światło, a po chwili ujrzałam Deana w samych gaciach, biegającego po pokoju. Widok był przekomiczny, widać było, że czegoś szuka. Kiedy dostrzegł mnie, brechtającą się po drugiej stronie ulicy, podszedł do okna, otworzył je i zaczął mi machać. Uważając na to, by nie upuścić ręcznika, uczyniłam to samo.
-Co mnie podglądasz, zboczeńcu?-Wydarł się chłopak na całe miasto.
-Zamknij się, idioto. Z czystej ciekawości, a co?
-Nic, nic. Rodzice coś mówili?
-Nie, moi nie. Okej, zimno mi trochę,dobranoc Dean!
-Dobranoc księżniczko. - Uśmiechnął się i zamknął okno.
Co sprawiło, że teraz to czytacie? Chyba mętlik w mojej głowie...Ktoś napisał,że najlepiej jest prowadzić pamiętnik,od razu łatwiej wszystko poukładać. Postanowiłam mu zaufać. Tak wyglądał początek weekendu,co będzie jutro? Nie wiem,ale na pewno nie będzie nudno. O, sms!
'OD: Deanyyy
Dobranoc księżniczko, kolorowych snów! x'
I tym miłym akcentem postanowiłam zakończyć dzisiejszy dzień. Dobranoc pamiętniku!
piątek, 31 maja 2013
#1 Gabrielle
Ulewa. Siedząc w swoim pokoju i pisząc tą notkę myślę tylko o tym co było zaledwie kilka godzin temu. Przypominam sobie każdy najdrobniejszy szczególik.
Zaczął się normalny piątek. Ósma rano. Wstałam, przeciągając się i starając utrzymać równowagę. Ruszyłam żółwim krokiem do łazienki, którą oczywiście zajął mi mój starszy brat.
- Alex! - wydarłam się. - Wychodź stamtąd!
Oparłam się o ścianę koło drzwi, które nagle otworzyły się. Wyszedł przez nie wysoki brunet z jednodniowym zarostem, w szarej koszuli, białej podkoszulce i czarnych wąskich jeansach. Nie był to nikt inny, jak mój debilny brat.
- Szybko ci to dzisiaj poszło - weszłam od razu do środka i zamknęłam dębowe drzwi na klucz.Wzięłam szybki prysznic, po czym owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy, które potem spięłam w wysoki koczek. Wyszłam z łazienki, aby zdążyć się jeszcze ubrać i pomalować. Ubrałam się w mundurek, patrz biała koszula, krawat i spódnica w kratę. Wciągnęłam na nogi czarne converse'y i pobiegłam z powrotem do łazienki.
Przejrzałam się w lustrze. Właśnie malowałam rzęsy, kiedy do środka weszła mama.
- Dzisiaj jedziemy do Aplinów - uśmiechnęła się, a ja dziabnęłam szczoteczką od maskary w kącik oka. - A teraz się szykuj, bo Alex nie będzie czekał wiecznie.
Wyszła, a ja zaczęłam szaleć przed lustrem ze szczęścia i śpiewać Weightless. Po chwili opamiętałam się i wytarłam ślad od maskary. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Było okay.
Po drodze na dół wzięłam jeszcze torbę i telefon. Zbiegłam na dół.
- Śniadanie zjesz w samochodzie - powiedział brat, wychodząc. Na te słowa ja pędem pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki owoce polane jogurtem naturalnym, który zrobiła mi mama. Dałam jej oraz tacie buziaka i wyszłam na podwórko.
Alex czekał w swoim czarnym BMW. Kiedy już w nim siedziałam schowałam pudełko do torby i napisałam do Jasminee sms'a Nie uwierzysz! Dzisiaj przyjeżdżam. Boże, jak my się dawno nie widziałyśmy.. Co prawda rozmawiałyśmy wczoraj z Leną na skypie, ale... XD Nie mogę się doczekać! ;)
Od razu dostałam odpowiedź Właśnie przed chwilą powiedziała mi o tym mama! Juupi :D Oprócz tego rodzice zaprosili Trace, Marka i chłopaków. Szykuje się party hard! xD
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na brata.
- Ej, co ci jest? - zapytałam, jak to na siostrę przystało.
- Muszę jechać do tego cholernego St Albans - warknął. - A w Londynie się szykuje taka impreza. Jake organizuje party wszech czasów.
Prychnęłam. Jemu się nigdy nic nie podobało, a St Albans nie lubił, bo rzuciła go stamtąd dziewczyna. W sumie to jej się nie dziwiłam, ale on to strasznie przeżył.
Wróćmy do piątku. Zajechaliśmy pod szkołę. Na schodach już czekali kumple Alexa, więc zostawił mnie rzucając tylko Widzimy się o drugiej.
Cały on. Ruszyłam w tą samą stronę, tyle, że minęłam ich paczkę i poszłam w stronę swojej klasy. Pierwsza tego dnia była matma. Całą lekcję liczyliśmy tangensy i cotangensy. Oczywiście, każdy olewał słowa nauczycielki. Jedni pisali smsy, inny siedzieli na facebooku, a ja przeglądałam twittera. Nic ciekawego się tego dnia w szkole nie działo. No może oprócz tego, że Megan z 2c puściła pawia na dyrektora. Tak to się kończy jak ma się mdłości poranne, bo się śpi z kim popadnie.
O drugiej spotkałam się z bratem pod szkołą. Wróciliśmy jak najszybciej do domu. Za godzinę mięli wrócić rodzice, więc lepiej od razu się przyszykować do wyjazdu. Wpadłam do mojego pokoju i rzuciłam torbę na łóżko, do pokoju wleciał Rino. Po chwili byłam cała uśliniona, ale szczęśliwa. Głaskałam psiaka po brzuchu, ale musiałam przerwać zabawę z nim, bo St Albans.
Rzuciłam się do mojej szafy. Przejrzałam wszystko, Rino bawił się w kącie swoim pluszakiem, a ja myślałam nad tym co założyć. No, bo w końcu jestem dziewczyną co nie?
W końcu wybrałam jasne jeansowe szorty, czarny top i łososiową luźną bokserkę. Z butami nie było problemu, bo wybrałam normalne czarne trampki.
Po tym jak mordowałam się z własnymi rzeczami poszłam się umyć. Wróciłam do pokoju z luźnym koczkiem na głowie i ubrałam się. Po czym znów poleciałam do łazienki, żeby mój brat debil mi jej nie zajął. Jestem dziewczyną, muszę ładnie wyglądać równa się z tym, że muszę się pomalować.
Nałożyłam podkład, ale taki naturalny, bo wybaczcie panowie, tapeciarą nie jestem, a wiem, że to lubicie najbardziej. Potem użyłam różu na policzki, maznęłam usta błyszczykiem i pomalowałam rzęsy. Jak na moje, było lepiej niż zwykle, czyli jak na taką okazję wygląd do przyjęcia, jak najbardziej.
Wzięłam jeszcze ze swojego pokoju telefon i słuchawki, wypuściłam z niego psa, bo jeśli chciałam, aby moja komnata nie wyglądała, jak po przejściu tornada, to lepiej, żeby Rino był na korytarzu w swoim koszyku.
Zeszłam po schodach na dół, tata pakował do torby różnorakie alkohole i sałatki zrobione przez mamę. Jak zwykle. Mama szykowała się u siebie w sypialni, a Alex "oglądał" telewizję, choć moim zdaniem skakanie po programach jak jakiś niedorozwinięty to nie oglądanie, a katowanie telewizora, a przede wszystkim pilota, bo to on jest wykorzystywany do tej żmudnej pracy.
Włączył nagle na MTV Rocks, a tam Backseat Serenade i zawahał się czy przełączyć, ale jak zauważył, że zaczęłam śpiewać i skakać zostawił. I za takie chwile naprawdę kocham mojego brata.
- Jedziemy! - nagle krzyknął tata, stojący w drzwiach. Mama zeszła po schodach i mogliśmy już jechać.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie taty, kierując się w stronę St Albans.
Minęła mniej niż godzina, a już byliśmy pod ich domem. Wyszłam pierwsza i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Jasminee, wysoka, lokowana, śliczna brunetka. Rzuciłam jej się na szyję i nagle zaczęłyśmy równocześnie piszczeć, czyli jak to mawia mój brat, jazgotać jak małe jamniki.
Weszłyśmy do środka, przywitałam się z jej rodzicami i młodszym bratem, po czym poszłyśmy na podwórek. Chłopaków jeszcze nie było więc mogłyśmy spokojnie gadać. A o czym rozmawiałyśmy? O rzygach Megan, o debilach z jej szkoły, o tym jaka piękna dziś pogoda, czyli szczerze mówiąc o wszystkim.
Nagle na ogródek przyszła reszta. Pierwszy wszedł blondyn, wysoki. Oj taaaak, bardzo wysoki. Po Jasminee stwierdziłam, że jej się podoba. Zaraz za nim wszedł brunet. Wyższy ode mnie, tego jestem pewna, nie mogę uznać, że był najprzystojniejszy, bo według mnie bogiem jest Bradley Cooper, ale miał w sobie to coś. Ciemne oczy, przyjazny uśmiech. Spodobał mi się.
- Cześć wam - uśmiechnęła się do nich. Blondyn przytulił najpierw ją, potem mnie.
- No hej - powiedział. - My się chyba nie znamy jestem Dean. A ten tutaj, co stoi obok to mój starszy brat Kieran.
- Ja jestem Gabrielle, ale możecie na mnie mówić Gab.
- Cześć - uśmiechnął się do mnie. Cholera jego głos. Był tak... Ach.. Nawet nie wiem jak go opisać. Strasznie mi się spodobał. Kieran zrobił tak samo jak Dean, najpierw przytulił Jus a potem mnie. Poczułam ćmy w brzuchu, kiedy mnie dotknął. Nie zrobiłam się na moje szczęście czerwona, bo wtedy to bym mogła tylko zapaść się pod ziemię.
- Gdzie macie Seana? - zapytała się Jasminee, patrząc to na mnie to na Kierana.
- W Londynie, nasz samodzielny starszy braciszek dzisiaj chyba zabaluje - zaśmiał się Dean. - A ty skąd jesteś?
Spojrzał się na mnie. Widziałam podobieństwo pomiędzy nim a Kierem.
- Z Londynu, ale na szczęście mieszkam na obrzeżach. W centrum nie da się żyć - uśmiechnęłam się bawiąc się bransoletką u lewej ręki.
- Słuchajcie będziemy tu tak stać, czy wyjdziemy gdzieś na piwo albo co? - zapytał się prosto z mostu Kieran, ale takim zabawnym tonem, nie był poważny.
- Ja jestem za, po za tym, przy waszych rodzicach raczej nie będziecie piły - zaśmiał się Dean.
- Wy tylko o jednym - powiedziała Jasminee, zakładając ręce. Opowiadała, że nie podoba jej się, że chłopacy tyle piją.
- Ojeju - Dean podszedł do niej i zaczął rozśmieszać. - Chociaż dzisiaj księżniczko, no masz gościa, ona powinna decydować, więc...
Kier i Dean spojrzeli na mnie takim wzrokiem, że bałam się odmówić.
- W sumie, można by coś mocniejszego wypić, nie? - zaśmiałam się.
- No i to mi się podoba - Kieran przegryzł wargę. Cholera, to było seksowne, muszę to przyznać, chociaż by mnie mieli zabić. - To co drogie panie, do Sama?
- Jezu dobra - powiedziała Jasminee i wzięła mnie pod ramię. Wyszliśmy przez dom na ulicę i nie minęło pięć minut drogi, a już byliśmy w barze. W sumie, to był fajny bar, nie tak jak te obskurne w Londynie, taki rodzinny.
- Cztery piwa, dwa z sokiem - powiedział Dean do grubszego chłopaka stojącego za barem. Uśmiechnął się na nasz widok i od razu zabrał się do nalewania. Weszliśmy na ogródek, który nie był częścią baru. Raczej był prywatny.
- Lepiej, żeby miejscowi nie widzieli Jus z piwem, bo jej rodzice jak się dowiedzą to... Panie pobłogosław jej duszę - Kieran wzniósł ręce do góry, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- Widzę pomiędzy wami podobieństwo - wyszczerzyła zęby Jasminee, wskazując na mnie i na niego. Po chwili jej wyraz twarzy zmienił się na nieźle wkurzony. - Oboje jesteście szurnięci.
- Gdybym ja nie była szurnięta, to bym nie mogła się z tobą zadawać byczku - zaśmiałam się.
- Jak ja cię dorwę - Jus prawie się na mnie rzuciła kiedy Kier złapał mnie w pasie i odsunął od niej. Spojrzałam się na niego. To był taki moment, w którym oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Wpatrywaliśmy się w siebie, nic więcej.
- Mordobicia tu nie chcemy - powiedział, puszczając mnie. Usiadłam koło niej. Sam przyniósł piwo i zaczęliśmy gadać. Zauważyłam, że brunet mi się przyglądał, ale kiedy ja na niego spojrzałam odwracał wzrok.
Po dwóch godzinach obie stwierdziłyśmy, że pora wracać. Kier i Dean jeszcze zostali, a my powoli wracałyśmy.
- Fajni są nie? - uśmiechnęła się do mnie Jasminee.
- Tak, są całkiem spoko. Różnią się od mojego brata czy tych debili ze szkoły - odwzajemniłam uśmiech.
- Ale coś cię chyba trapi, co nie? - zauważyła. Ona często widzi, że coś mi jest. Spojrzałam na nią tylko i już wiedziała co powiedzieć. - Aaa rozumiem. Spodobał ci się Kieran.. I to więcej niż spodobał.
Pokiwałam głową, nie wiedząc czemu byłam smutna z tego powodu.
- Słuchaj, znam go nie od dziś, jego dziewczyny były zawsze no... Inne niż ty. Choć przez ostatnie dwa lata nie miał nikogo. To, że się nim zauroczyłaś to chyba normalne, zresztą skąd wiesz, może on też coś do ciebie z tego co widziałam..
- Co widziałaś? - zdziwiłam się.
- Jak na ciebie patrzy, jak cię wtedy złapał, jak się na siebie patrzyliście.. To było nie do opisania. Sama nie wiem co to było.
Byłyśmy już pod domem, kiedy zobaczyłam, że już musimy jechać. Pożegnałam się, bardzo długo się żegnałam z Jasminee i wsiadłam do samochodu.
Tym razem droga mi się cholernie dłużyła, chciałam aby ten dzień się już skończył. Całą drogę słuchałam Stay. Kiedy zajechaliśmy pod dom, jako pierwsza otwarłam dom i weszłam do środka. Zawołałam Rina i wpuściłam go do pokoju. Rzuciłam rodzicom Dobranoc i zamknęłam drzwi.
Włączyłam laptopa i teraz właśnie pisze tę notkę. Kartka z mojego pamiętnika. Pierwszego jaki zaczęłam pisać.
Coś mnie skusiło do tego, żeby napisać, a mianowicie on. Nie mogę zapomnieć jego dotyku, jego uśmiechu, jego oczu, głosu wszystkiego. Myśl o tym, że to wszystko źle się skończy dobiła mnie. Teraz, kiedy siedzę na łóżku i piszę to w totalnej ciemnicy, przy czym nie totalnej, bo mam zapaloną lampkę nocną, ale jest ciemno, tylko cholera ja nie o tym. W tym ciemku myślę i nie mogę zapomnieć, po raz pierwszy to mnie zabija. Wspomnienia. Zaledwie sprzed kilku godzin. Zaraz się pewnie położę spać, ale muszę stwierdzić jeden fakt, jeden ważny fakt.
Zakochałam się.