-Jasminee,
wstawaj!
-Mhm, no
już.- Odpowiedziałam i zakryłam się kołdrą. Dziś piątek, odczuwałam właśnie
rozmawianie z dziewczynami do pierwszej. Było po szóstej rano, a ja jestem
śpiochem-nigdy tak wcześnie nie wstaję, lecz moja mama uwielbia mnie budzić.
Robi to około trzech razy rano, dopóki nie dam jakiegoś znaku, że wstałam. Tak
więc po wielu próbach i podniesionym głosie odkrzyknęłam, że przecież nie śpię
i włączyłam wieżę. W radiu leciało „Wrecking Ball”, uwielbiam tę piosenkę. Z
porannym fałszem wstałam i śpiewając zaczęłam składać łóżko. Po skończonej
czynności otwarłam szafę i kolejne piętnaście minut spędziłam na wyborze
garderoby. Niech będzie- dżinsy, czarna bokserka i ciemnogranatowy, luźny
sweter. Zabrałam bieliznę, w tym skarpetki, i zeszłam na dół. O dziwo łazienka
była wolna, więc mogłam doprowadzić się do porządku. Po porannej toalecie
zostało mi jeszcze dobre półgodziny do rozpoczęcia lekcji, więc postanowiłam
zjeść śniadanie. Nie zawsze udaje mi się to zrobić, bo mam skłonności do zasypiania
na pierwszą godzinę, nawet jeśli zaczynamy o dziesiątej. Podgrzałam mleko,
dosypałam płatków i po dziesięciu minutach mogłam zebrać się do szkoły.
Historia,
matematyka, godzina wychowawcza, religia i wreszcie upragniona fizyka. Chociaż,
może nie do końca… Nie lubiłam tego przedmiotu, nauczycielka nie umiała
tłumaczyć, a mnie jakoś nie kręciło ślęczenie godzinami nad podręcznikiem i
wkuwanie wzorów na własną rękę. Stąd dwie gołe jedynki w dzienniku. Oczywiście
nie spodobało się to rodzicom, co przypłaciłam prawie miesięcznym szlabanem na
laptopa. Dziś było coś o magnetyzmie- przerysujcie z tablicy, coś z podręcznika
i macie wolne. Standard. Dziesięć minut przed końcem lekcji dostałam sms’a od
Deana, że czeka na mnie przed szkołą. To dziwne, zazwyczaj nie przyjeżdża po
mnie, pewnie ma jakąś sprawę. Z utęsknieniem czekałam na dzwonek kończący te
dzisiejsze katusze. Wyszłam z klasy jako pierwsza, co się nie zdarza, i
wyciągnęłam ukradkiem telefon. Moja szkoła jest jedną z tych, w których
obowiązuje konfiskacja. Nie było żadnej wiadomości, ani nieodebranego
połączenia. Kurtkę miałam w torbie, więc mogłam od razu wyjść przed budynek.
Rozglądałam się w poszukiwaniu przyjaciela, kiedy ktoś przytulił mnie od tyłu i
pocałował w policzek.
-Cześć
księżniczko, szukasz kogoś?
-No hej,
wystraszyłeś mnie! Stało się coś, że tu przyjechałeś?
Wyswobodziłam
się z uścisku i stanęłam przed chłopakiem.
-Chciałem
cię tylko poinformować, że idziemy dziś do kina z chłopakami i czy idziesz z
nami?
-Zależy
na co i o której, mam dziś trening przed 16.- Odparłam.
-I tak
wiesz, że na ten nowy horror. To jak? Bylibyśmy u Ciebie przed 19.
-No
spoko, będę czekać. –Uśmiechnęłam się.- Idziemy w stronę domu?
-Jasne,
panie przodem!- Zaśmiał się i przepuścił mnie przez furtkę.
Podczas
drogi rozmawialiśmy o filmie, jakie robię postępy podczas grania na gitarze,
jakie chłopaki mają plany na te wakacje w związku z zespołem oraz o nowej,
interesującej fance, którą spotkali niedawno.
-Hej,
odleciałaś?
-Co?
Nie, coś ty! Mówiłeś coś?
Tak
naprawdę w ogóle go nie słuchałam. Myślałam o tej fance… Pewnie szczupła,
długowłosa blondynka o niebieskich oczach i sporym biuście. Dean takie lubił,
jak to facet. Próbowałam sobie ich wyobrazić razem, różne wizje przewijały się
przez moją głowę. W końcu stanęliśmy pod
domem.
-Muszę
lecieć, do zobaczenia Dean! –Rzuciłam na odchodne i pobiegłam do domu. Na moje
szczęście był otwarty, a mama krzątała się po kuchni, więc nie mogła mnie
zauważyć. Zrzuciłam trampki w altanie, przywitałam się krótko i poszłam do siebie
na górę. No, może pobiegłam. Zamykając drzwi, włączyłam swoje ulubione piosenki
i zaczęłam płakać. Dlaczego? Sama nie wiem, mam dosyć wszystkiego. Rodzice dają
w kość, mało się odzywają, mają swoje problemy, a ja nie mogę im pomóc. W
dodatku oceny nie są za ciekawe, a ja znowu przytyłam. Tak, pewnie myślisz
sobie, że to śmieszne lub że zamiast pisać to powinnam dziewczyny ostatnio zacząć
ćwiczyć. Tyle, że ćwiczę! Codziennie jeżdżę na rowerze no i trenuję. Mimo to
nie akceptuję swojego ciała. Wiele razy myślałam o różnych dietach, ale zawsze
było coś, czego w życiu bym nie zjadła lub nie dała bym sobie rady z
przygotowywaniem i zachowaniem jej. Kusiło mnie, żeby wrócić do tego, co
robiłam przez ostatnie 4 lata, z małymi przerwami jednak chciałam być silna,
dla siebie oraz dla moich przyjaciół. Pewnie się domyślasz, o czym mówię. Stwierdziłam,
że nie warto przejmować się takimi bzdurami i uruchomiłam laptopa. 15
powiadomień i 3 nowe wiadomości. Nic istotnego. Tak, dosyć szybko podnoszę się z dołka. Włączyłam
iTunes i zabrałam się za sprzątanie pokoju.
-Jasminee,
chodź na obiad!
-Mhm.-
mruknęłam w odpowiedzi i wyszłam z pokoju. Nie miałam apetytu. Zjadłam szybko
dwa ziemniaki i trochę surówki i wróciłam do siebie. Jak mnie irytują codzienne
te same pytania w stylu ‘co w szkole?’ albo ‘zjadłaś śniadanie?’. Codziennie
odpowiedź jest taka sama, po co pytać? Za pół godziny trening, więc ubrałam
powrotem dżinsy, spakowałam torbę i wyszłam z domu, po drodze informując mamę,
gdzie idę.
-Jeszcze
raz i macie fajrant na dziś! Pięć,
sześć, siedem i!
Muzyka
znów zawładnęła moim ciałem. Wykonaliśmy cały układ jak najlepiej i po krótkiej
aprobacie Niny, naszej trenerki, opuściliśmy salę. Rozmawiałam o pierdołach z
Suzanne, która znów miała ubaw z mojego znajomego, który się w niej zakochał.
Przebrałyśmy się w wesołej atmosferze i wyszłyśmy przed budynek. Pożegnałyśmy
się i każda poszła w swoją stronę.
-Halo?-
Odebrałam telefon w między czasie malując usta błyszczykiem. Byłam już prawie
gotowa
-Cześć
Jas, gotowa?
-O hej
Kieran, no prawie.
-Kit
zaraz po ciebie wpadnie, otwórz mu drzwi bo już nie umie wytrzymać, żeby cię
ujrzeć!- zaśmiał się brunet.
-Okej,
do zobaczenia!- Powiedziałam i rozłączyłam się. Wrzuciłam szajsunga do torebki
i zamknęłam za sobą drzwi do pokoju. Poinformowałam mamę, że idę z chłopakami i
otworzyłam drzwi, w których stał już Kit.
-Hej
Jas!- Powiedział brunet i przytulił mnie mocno. Był na tyle wysoki, że musiałam
stać na palcach, żeby odwzajemnić uścisk. Nie widzieliśmy się ponad tydzień,
więc tu był bardzo długi przytulas. Fakt
faktem Chris wita się ze mną, jakbyśmy się nie widzieli z trzy lata, ale taki
już jest z niego słodziak. –Ślicznie wyglądasz.- Powiedział wypuszczając mnie z
objęć. Szczerze? Nie stroiłam się za bardzo, zwykły t-shirt, jeansy i
marynarka. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyliśmy w stronę chłopaków, którzy już
stali pod domem z dwoma mega torbami. Pewnie były wypełnione jedzeniem. Tak
więc w doborowym towarzystwie ruszyliśmy w stronę pociągu, który miał nas
zawieść prosto do serca Wielkiej Brytanii.
-Nigdy
więcej nie idę z wami na horror do cholery! –Wydarłam się na chłopaków jak
tylko wyszliśmy z sali kinowej.
-Nie
podobało się przytulanie do Deana? -zaszydził ze mnie Kieran, za co oberwał po czuprynie.
-Straszyliście
mnie jak jakieś dzieciaki, a film sam w sobie był odrażający. Następnym razem
ja wybieram!
Chłopaki
skwitowali to krótkim jękiem niezadowolenia i przepuścili mnie w drzwiach do
pobliskiego baru, gdzie kolejną godzinę spędziliśmy na jedzeniu i rzucaniu się
frytkami.
Oczywiście
po powrocie nie ominęła mnie awantura, dlaczego nie było mnie tak długo i jaka
to jestem zła i okropna. Nie chciałam już z nikim rozmawiać, napisałam dziewczynom
krótkie ‘dobranoc x’ i położyłam się do łóżka. Kolejne niechciane cztery kreski
na nadgarstku. Mam nadzieję, że nikt nie zauważy. Śpijcie dobrze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz