piątek, 31 maja 2013

#1 Gabrielle

Rozpoczynam podróż pełną niebezpieczeństw, zakrętów i szalonych pijanych kierowców, jeśli dotrwam do końca, jeśli pokonam wszelkie problemy, dojadę do końca, to uznam, że moje życie było cudowne.

Ulewa. Siedząc w swoim pokoju i pisząc tą notkę myślę tylko o tym co było zaledwie kilka godzin temu. Przypominam sobie każdy najdrobniejszy szczególik.
Zaczął się normalny piątek. Ósma rano. Wstałam, przeciągając się i starając utrzymać równowagę. Ruszyłam żółwim krokiem do łazienki, którą oczywiście zajął mi mój starszy brat.
- Alex! - wydarłam się. - Wychodź stamtąd!
Oparłam się o ścianę koło drzwi, które nagle otworzyły się. Wyszedł przez nie wysoki brunet z jednodniowym zarostem, w szarej koszuli, białej podkoszulce i czarnych wąskich jeansach. Nie był to nikt inny, jak mój debilny brat.
- Szybko ci to dzisiaj poszło - weszłam od razu do środka i zamknęłam dębowe drzwi na klucz.Wzięłam szybki prysznic, po czym owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy, które potem spięłam w wysoki koczek. Wyszłam z łazienki, aby zdążyć się jeszcze ubrać i pomalować. Ubrałam się w mundurek, patrz biała koszula, krawat i spódnica w kratę. Wciągnęłam na nogi czarne converse'y i pobiegłam z powrotem do łazienki.
Przejrzałam się w lustrze. Właśnie malowałam rzęsy, kiedy do środka weszła mama.
- Dzisiaj jedziemy do Aplinów - uśmiechnęła się, a ja dziabnęłam szczoteczką od maskary w kącik oka. - A teraz się szykuj, bo Alex nie będzie czekał wiecznie.
Wyszła, a ja zaczęłam szaleć przed lustrem ze szczęścia i śpiewać Weightless. Po chwili opamiętałam się i wytarłam ślad od maskary. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Było okay.
Po drodze na dół wzięłam jeszcze torbę i telefon. Zbiegłam na dół.
- Śniadanie zjesz w samochodzie - powiedział brat, wychodząc. Na te słowa ja pędem pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki owoce polane jogurtem naturalnym, który zrobiła mi mama. Dałam jej oraz tacie buziaka i wyszłam na podwórko.
Alex czekał w swoim czarnym BMW. Kiedy już w nim siedziałam schowałam pudełko do torby i napisałam do Jasminee sms'a Nie uwierzysz! Dzisiaj przyjeżdżam. Boże, jak my się dawno nie widziałyśmy.. Co prawda rozmawiałyśmy wczoraj z Leną na skypie, ale... XD Nie mogę się doczekać! ;)
Od razu dostałam odpowiedź Właśnie przed chwilą powiedziała mi o tym mama! Juupi :D Oprócz tego rodzice zaprosili Trace, Marka i chłopaków. Szykuje się party hard! xD
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na brata.
- Ej, co ci jest? - zapytałam, jak to na siostrę przystało.
- Muszę jechać do tego cholernego St Albans - warknął. - A w Londynie się szykuje taka impreza. Jake organizuje party wszech czasów.
Prychnęłam. Jemu się nigdy nic nie podobało, a St Albans nie lubił, bo rzuciła go stamtąd dziewczyna. W sumie to jej się nie dziwiłam, ale on to strasznie przeżył.
Wróćmy do piątku. Zajechaliśmy pod szkołę. Na schodach już czekali kumple Alexa, więc zostawił mnie rzucając tylko Widzimy się o drugiej.
Cały on. Ruszyłam w tą samą stronę, tyle, że minęłam ich paczkę i poszłam w stronę swojej klasy. Pierwsza tego dnia była matma. Całą lekcję liczyliśmy tangensy i cotangensy. Oczywiście, każdy olewał słowa nauczycielki. Jedni pisali smsy, inny siedzieli na facebooku, a ja przeglądałam twittera. Nic ciekawego się tego dnia w szkole nie działo. No może oprócz tego, że Megan z 2c puściła pawia na dyrektora. Tak to się kończy jak ma się mdłości poranne, bo się śpi z kim popadnie.
O drugiej spotkałam się z bratem pod szkołą. Wróciliśmy jak najszybciej do domu. Za godzinę mięli wrócić rodzice, więc lepiej od razu się przyszykować do wyjazdu. Wpadłam do mojego pokoju i rzuciłam torbę na łóżko, do pokoju wleciał Rino. Po chwili byłam cała uśliniona, ale szczęśliwa. Głaskałam psiaka po brzuchu, ale musiałam przerwać zabawę z nim, bo St Albans.
Rzuciłam się do mojej szafy. Przejrzałam wszystko, Rino bawił się w kącie swoim pluszakiem, a ja myślałam nad tym co założyć. No, bo w końcu jestem dziewczyną co nie?
W końcu wybrałam jasne jeansowe szorty, czarny top i łososiową luźną bokserkę. Z butami nie było problemu, bo wybrałam normalne czarne trampki.
Po tym jak mordowałam się z własnymi rzeczami poszłam się umyć. Wróciłam do pokoju z luźnym koczkiem na głowie i ubrałam się. Po czym znów poleciałam do łazienki, żeby mój brat debil mi jej nie zajął. Jestem dziewczyną, muszę ładnie wyglądać równa się z tym, że muszę się pomalować.
Nałożyłam podkład, ale taki naturalny, bo wybaczcie panowie, tapeciarą nie jestem, a wiem, że to lubicie najbardziej. Potem użyłam różu na policzki, maznęłam usta błyszczykiem i pomalowałam rzęsy. Jak na moje, było lepiej niż zwykle, czyli jak na taką okazję wygląd do przyjęcia, jak najbardziej.
Wzięłam jeszcze ze swojego pokoju telefon i słuchawki, wypuściłam z niego psa, bo jeśli chciałam, aby moja komnata nie wyglądała, jak po przejściu tornada, to lepiej, żeby Rino był na korytarzu w swoim koszyku.
Zeszłam po schodach na dół, tata pakował do torby różnorakie alkohole i sałatki zrobione przez mamę. Jak zwykle. Mama szykowała się u siebie w sypialni, a Alex "oglądał" telewizję, choć moim zdaniem skakanie po programach jak jakiś niedorozwinięty to nie oglądanie, a katowanie telewizora, a przede wszystkim pilota, bo to on jest wykorzystywany do tej żmudnej pracy.
Włączył nagle na MTV Rocks, a tam Backseat Serenade i zawahał się czy przełączyć, ale jak zauważył, że zaczęłam śpiewać i skakać zostawił. I za takie chwile naprawdę kocham mojego brata.
- Jedziemy! - nagle krzyknął tata, stojący w drzwiach. Mama zeszła po schodach i mogliśmy już jechać.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie taty, kierując się w stronę St Albans.
Minęła mniej niż godzina, a już byliśmy pod ich domem. Wyszłam pierwsza i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Jasminee, wysoka, lokowana, śliczna brunetka. Rzuciłam jej się na szyję i nagle zaczęłyśmy równocześnie piszczeć, czyli jak to mawia mój brat, jazgotać jak małe jamniki.
Weszłyśmy do środka, przywitałam się z jej rodzicami i młodszym bratem, po czym poszłyśmy na podwórek. Chłopaków jeszcze nie było więc mogłyśmy spokojnie gadać. A o czym rozmawiałyśmy? O rzygach Megan, o debilach z jej szkoły, o tym jaka piękna dziś pogoda, czyli szczerze mówiąc o wszystkim.
Nagle na ogródek przyszła reszta. Pierwszy wszedł blondyn, wysoki. Oj taaaak, bardzo wysoki. Po Jasminee stwierdziłam, że jej się podoba. Zaraz za nim wszedł brunet. Wyższy ode mnie, tego jestem pewna, nie mogę uznać, że był najprzystojniejszy, bo według mnie bogiem jest Bradley Cooper, ale miał w sobie to coś. Ciemne oczy, przyjazny uśmiech. Spodobał mi się.
- Cześć wam - uśmiechnęła się do nich. Blondyn przytulił najpierw ją, potem mnie.
- No hej - powiedział. - My się chyba nie znamy jestem Dean. A ten tutaj, co stoi obok to mój starszy brat Kieran.
- Ja jestem Gabrielle, ale możecie na mnie mówić Gab.
- Cześć - uśmiechnął się do mnie. Cholera jego głos. Był tak... Ach.. Nawet nie wiem jak go opisać. Strasznie mi się spodobał. Kieran zrobił tak samo jak Dean, najpierw przytulił Jus a potem mnie. Poczułam ćmy w brzuchu, kiedy mnie dotknął. Nie zrobiłam się na moje szczęście czerwona, bo wtedy to bym mogła tylko zapaść się pod ziemię.
- Gdzie macie Seana? - zapytała się Jasminee, patrząc to na mnie to na Kierana.
- W Londynie, nasz samodzielny starszy braciszek dzisiaj chyba zabaluje - zaśmiał się Dean. - A ty skąd jesteś?
Spojrzał się na mnie. Widziałam podobieństwo pomiędzy nim a Kierem.
- Z Londynu, ale na szczęście mieszkam na obrzeżach. W centrum nie da się żyć - uśmiechnęłam się bawiąc się bransoletką u lewej ręki.
- Słuchajcie będziemy tu tak stać, czy wyjdziemy gdzieś na piwo albo co? - zapytał się prosto z mostu Kieran, ale takim zabawnym tonem, nie był poważny.
- Ja jestem za, po za tym, przy waszych rodzicach raczej nie będziecie piły - zaśmiał się Dean.
- Wy tylko o jednym - powiedziała Jasminee, zakładając ręce. Opowiadała, że nie podoba jej się, że chłopacy tyle piją.
- Ojeju - Dean podszedł do niej i zaczął rozśmieszać. - Chociaż dzisiaj księżniczko, no masz gościa, ona powinna decydować, więc...
Kier i Dean spojrzeli na mnie takim wzrokiem, że bałam się odmówić.
- W sumie, można by coś mocniejszego wypić, nie? - zaśmiałam się.
- No i to mi się podoba - Kieran przegryzł wargę. Cholera, to było seksowne, muszę to przyznać, chociaż by mnie mieli zabić. - To co drogie panie, do Sama?
- Jezu dobra - powiedziała Jasminee i wzięła mnie pod ramię. Wyszliśmy przez dom na ulicę i nie minęło pięć minut drogi, a już byliśmy w barze. W sumie, to był fajny bar, nie tak jak te obskurne w Londynie, taki rodzinny.
- Cztery piwa, dwa z sokiem - powiedział Dean do grubszego chłopaka stojącego za barem. Uśmiechnął się na nasz widok i od razu zabrał się do nalewania. Weszliśmy na ogródek, który nie był częścią baru. Raczej był prywatny.
- Lepiej, żeby miejscowi nie widzieli Jus z piwem, bo jej rodzice jak się dowiedzą to... Panie pobłogosław jej duszę - Kieran wzniósł ręce do góry, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- Widzę pomiędzy wami podobieństwo - wyszczerzyła zęby Jasminee, wskazując na mnie i na niego. Po chwili jej wyraz twarzy zmienił się na nieźle wkurzony. - Oboje jesteście szurnięci.
- Gdybym ja nie była szurnięta, to bym nie mogła się z tobą zadawać byczku - zaśmiałam się.
- Jak ja cię dorwę - Jus prawie się na mnie rzuciła kiedy Kier złapał mnie w pasie i odsunął od niej. Spojrzałam się na niego. To był taki moment, w którym oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Wpatrywaliśmy się w siebie, nic więcej.
- Mordobicia tu nie chcemy - powiedział, puszczając mnie. Usiadłam koło niej. Sam przyniósł piwo i zaczęliśmy gadać. Zauważyłam, że brunet mi się przyglądał, ale kiedy ja na niego spojrzałam odwracał wzrok.
Po dwóch godzinach obie stwierdziłyśmy, że pora wracać. Kier i Dean jeszcze zostali, a my powoli wracałyśmy.
- Fajni są nie? - uśmiechnęła się do mnie Jasminee.
- Tak, są całkiem spoko. Różnią się od mojego brata czy tych debili ze szkoły - odwzajemniłam uśmiech.
- Ale coś cię chyba trapi, co nie? - zauważyła. Ona często widzi, że coś mi jest. Spojrzałam na nią tylko i już wiedziała co powiedzieć. - Aaa rozumiem. Spodobał ci się Kieran.. I to więcej niż spodobał.
Pokiwałam głową, nie wiedząc czemu byłam smutna z tego powodu.
- Słuchaj, znam go nie od dziś, jego dziewczyny były zawsze no... Inne niż ty. Choć przez ostatnie dwa lata nie miał nikogo. To, że się nim zauroczyłaś to chyba normalne, zresztą skąd wiesz, może on też coś do ciebie z tego co widziałam..
- Co widziałaś? - zdziwiłam się.
- Jak na ciebie patrzy, jak cię wtedy złapał, jak się na siebie patrzyliście.. To było nie do opisania. Sama nie wiem co to było.
Byłyśmy już pod domem, kiedy zobaczyłam, że już musimy jechać. Pożegnałam się, bardzo długo się żegnałam z Jasminee i wsiadłam do samochodu.
Tym razem droga mi się cholernie dłużyła, chciałam aby ten dzień się już skończył. Całą drogę słuchałam Stay. Kiedy zajechaliśmy pod dom, jako pierwsza otwarłam dom i weszłam do środka. Zawołałam Rina i wpuściłam go do pokoju. Rzuciłam rodzicom Dobranoc i zamknęłam drzwi.
Włączyłam laptopa i teraz właśnie pisze tę notkę. Kartka z mojego pamiętnika. Pierwszego jaki zaczęłam pisać.
Coś mnie skusiło do tego, żeby napisać, a mianowicie on. Nie mogę zapomnieć jego dotyku, jego uśmiechu, jego oczu, głosu wszystkiego. Myśl o tym, że to wszystko źle się skończy dobiła mnie. Teraz, kiedy siedzę na łóżku i piszę to w totalnej ciemnicy, przy czym nie totalnej, bo mam zapaloną lampkę nocną, ale jest ciemno, tylko cholera ja nie o tym. W tym ciemku myślę i nie mogę zapomnieć, po raz pierwszy to mnie zabija. Wspomnienia. Zaledwie sprzed kilku godzin. Zaraz się pewnie położę spać, ale muszę stwierdzić jeden fakt, jeden ważny fakt.
Zakochałam się.