-Jasminee,
śniadanie!
Dziękuję
mamo za zbudzenie mnie ze snu. Spojrzałam na zegarek i przykryłam głowę kołdrą.
Była 8:32 w sobotę. Co ja jej złego zrobiłam?! Nie miałam dziś wyjątkowo
treningu, więc stosunkowo mogłabym pospać.
Nim znowu zapadłam w sen, usłyszałam ponowne wołanie na posiłek, tym
razem z groźbą. Odkrzyknęłam więc, że idę i wypełzłam z ciepłego łóżka.
Wypełzłam, bo wyjściem nie można nazwać
poruszaniem się na rękach. Wzięłam telefon do ręki, zarzuciłam na siebie
flanelową koszulę Deana (którą kiedyś dostałam kiedy zmokłam przez niego, ale
to dłuższa historia) i zeszłam na dół. Standardowo było tu zimno jak na Alasce,
taki urok tego domu. Wszyscy siedzieli oczywiście ubrani i mierzyli mnie
wściekłym spojrzeniem, rzucając hasła o śpiącej królewnie. Ignorując docinki,
chwyciłam za chleb, sałatę i ser żółty. Mama rozdzielała zadania, które musimy
dzisiaj zrobić. W ten sposób minął cały posiłek. Standardowo to ja miałam ten
wątpliwy zaszczyt posprzątania ze stołu. Po skończonej czynności poszłam na
górę i sprawdziłam Instagrama- to taki mój zwyczaj. Sam zbędny spam.
Przywitałam się ze światem na Twitterze i wciągnęłam spodnie. Moje życie jest
nudne, niewątpliwie. To samo co tydzień.. no prawie. Mój telefon zawibrował. To
był Jack- dobry kumpel. Można było z nim przysłowiowe konie kraść. Oznajmił mi
w wiadomości, że się na mnie zawiódł i myślał, że jestem inna. Auć. Łzy
zakręciły mi się w oku i odpisałam mu znakiem zapytania. Rzuciłam telefon w kąt
i zabrałam się do sprzątania.
Równo
z godziną 17 miałam posprzątany cały dom. Potem wszystko działo się
błyskawicznie..Pokłóciłam się z Jackiem na dobre. Znowu Dominique wpieprza się
z buciorami w moje życie. Co ja jej takiego zrobiłam?! Zadzwoniłam do bruneta i
(nie wiem jakim cudem) umówiłam się z nim za pół godziny na miejskim boisku,
przy mojej szkole. Przebrałam dresy na jeansy i ubrałam inną koszulkę, zabrałam
telefon, klucze i powiedziałam mamie, że pilna sprawa i wychodzę z Jackiem.
Lubiła go, nigdy nie narozrabiałam z nim, więc nie pytała o nic. Wzięłam rower
z garażu i pojechałam w stronę szkoły, nie wiedząc co usłyszę od chłopaka.
Nigdy
nie spodziewałabym się po nim, że będzie w stanie zaufać dziewczynie poznanej
przez przypadek, znając ją miesiąc, a mnie.. Większość swojego życia. Okazało
się rzekomo, że jestem zakochana po uszy w Jacku, a do blondyny wypisuję
wiadomości, że ma się od niego odwalić i tym podobne. Nawet niby grożę jej
śmiercią! On jest dla mnie bardziej jak starszy brat, nigdy nie mogłabym
spojrzeć na niego w inny sposób. Tymczasem nasza klasowa pseudo piękność
wymyśliła sobie inaczej. Ostrzegałam go przed nią, jednak nikt mnie nigdy nie
słucha. Nie po raz pierwszy skłóciła mnie z osobą, na której mi zależy. Nie
wiem, czy ją to cieszy jak cierpię, czy co.. Jeśli to się nie wyjaśni.. Nie
daruję jej tego. Chociaż on też zachował się nie w porządku, okej rozumiem, że
się zauroczył (chociaż to i tak pewnie zbyt mocne określenie), ale no kurcze,
nie mam powodu, by komuś grozić! Aktualnie byłam kłębkiem nerwów, nie
zauważyłam nawet kiedy podjechałam pod dom. Starałam się udawać, że wszystko
jest już okej i ukrywać zapłakane oczy przed mamą. Udało mi się to, bo była
zbyt zajęta szukaniem czegoś w telefonie, by na mnie spojrzeć. Hmm, to brzmi
smutno, ale cóż.
Kiedy
weszłam do pokoju, automatycznie zaczęła trząść mi się broda i na nowo się
rozpłakałam. Minęło może z 5 piosenek, gdy poczułam wibracje. Nie oczekiwałam
nagle telefonu od Jacka z przeprosinami. Powiedział, że przemyśli wszystkie
argumenty i odezwie się, jak coś zdecyduje. Co jak co, ale obietnic
dotrzymywał. Siedziałam w oknie dobrą godzinę, czekając na Bóg wie co. Obserwowałam
rudego kota sąsiadów, który trzy razy wchodził na to samo drzewo, wiewiórkę
uciekającą przed psem oraz starszą panią wracającą z zakupów. W końcu w oknie
naprzeciw pojawił się bardziej interesujący obiekt, a dokładniej dwa. Dean z
Kieranem wyraźnie czegoś szukali, mając przy tym niezły ubaw. Gdy w końcu
znaleźli jakiś mały przedmiot, którego nie byłam w stanie zidentyfikować z
powodu odległości, przybili sobie piątki i wybiegli z pokoju. Młodszy z nich
wrócił szybciej, niż się spodziewałam. Zdjął brudną koszulkę i szukał innej,
czystej. Chyba nie chcę wiedzieć, co tym razem pichcili. Kątem oka zauważył, że
mu się przyglądam i pomagał mi wesoło. Podszedł do okna i otworzył je, więc
zrobiłam to samo.
-Dzień dobry, księżniczko!-Przywitał się ze mną z uśmiechem.
-Cześć Dean!-Odkrzyknęłam bardziej ponuro, niż miałam zamiar. Chociaż muszę
przyznać, że na widok chłopaka bez koszulki, w pełnej krasie sprawiał, że
robiło mi się gorąco. Nie zawsze miałam możliwość napatrzeć się na niego w
takim wydaniu. Od niedawna sporo ćwiczy. Myślę, że to dobrze, póki nie
przesadza.
-Hej, piękna! Nie pożeraj mnie wzrokiem, tylko odpowiedz na pytanie!
-Tak, był bardzo rozbawiony. Ja oczywiście spaliłam buraka, czując się
przyłapana jak dziecko na jedzeniu cukru.
-Po pierwsze, nie jestem piękna. O co
pytałeś?
-Jesteś, jesteś. O to,czy wszystko w porządku? Wyglądasz na
zapłakaną...
Już chciałam odpowiedzieć, że tak, kiedy zaczęła mi się trząść
broda i spuściłam wzrok. Jestem straszną beksą. Usłyszałam tylko ciche 'zaraz wracam' i po chwili
do mojego pokoju wparowali Kieran z Deanem niosąc, jeszcze gorące, muffinki.
Położyli je na stole i podeszli do mnie, stojącej w oknie. Nic nie pytali, po
prostu trzymali mnie mocno w ramionach. Jeden z nich, zapewne Kieran bo on ma
taki tik, głaskał mnie uspokajająco po plecach. I to działało, o dziwo. Czułam
się jak karzełek między nimi, jednak potrzebowałam tego. Po kilku minutach
pociągnęłam nosem i wygramoliłam się z ich objęć. Czułam się już lepiej, ale
wiedziałam że to nie wystarczy, żebym czuła się dobrze. Siedliśmy na łóżku,
patrząc się po sobie. W końcu Kieran stwierdził, że jest głodny i zabrał się za
jedzenie babeczki. Widząc, jak szybko ją pochłania, poszliśmy w jego ślady.
Pooglądaliśmy jeszcze trochę tv, oczywiście śmiejąc się dzięki dość kiepskim żartom
Kierana. Niestety, musiał iść do domu, miał spotkanie z kimś za niedługo, nie
powiedział z kim, bo nie chciał zapeszyć. Kiedy zostaliśmy sami z Deanem,
siedliśmy obok siebie, opierając się o zagłówek łóżka i oglądając jakąś stację muzyczną.
Akurat leciał najnowszy hit Rihanny. Jack ją uwielbiał. Na samą myśl o nim
zachciało mi się płakać. Chłopak chyba to zauważył, bo objął mnie ramieniem i
cicho zapytał, czy chcę porozmawiać. Opowiedziałam mu wszystko, nie przerwał mi
ani razu. Trzymał mnie pocieszająco za rękę. Znał Jacka dość dobrze, w końcu chodzili razem do klasy, więc mógł
pomóc. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym, a potem temat zmienił się na nasze
urodziny, które były całkiem niedługo. Zgodnie ustaliliśmy, że w przyszłym
tygodniu trzeba się będzie wybrać na zakupy. Potem trochę się powygłupialiśmy i
pośmialiśmy. Brunet uspokoił mnie, że jeśli faktycznie nic nie zrobiłam, to
Jack w końcu to zrozumie. Nim się spostrzegliśmy, była 1 w nocy. Aż dziwne, że
moi rodzice jeszcze nie przyszli, żeby go wygonić. Poszłam do łazienki, wzięłam
szybki prysznic i wyszłam ubrana w swoją ulubioną piżamę z Tomem i Jerrym.
Właściwie była to krótka koszula nocna, jednak było mi już wszystko jedno.
Deana zastałam w moim pokoju z dwoma kubkami kakao. Wiedział, czego potrzebuję.
Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam. Wypiliśmy ciepły napój i zgodnie
stwierdziliśmy, że czas na sen. Poprosiłam go jednak, żeby został dziś ze mną,
przy nim nie bałam się, co przyniesie kolejny dzień. Wtedy żadne wredne suki ze
szkoły nie liczyły się. Napisałam szybko sms'a do Kierana, że
Dean śpi dziś u mnie i że ma się nie martwić. Odpisał krótkie 'ok'. Nie
zauważyłam nawet, kiedy mój towarzysz został tylko w dresach. Przegryzłam wargę
na samą myśl, że będę spała z półnagim facetem. I to jakim facetem! Tysiące
nastolatek chciałoby być teraz na moim miejscu. Zbeształam się za te myśli, w
końcu on jest moim najlepszym przyjacielem, i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę.
Chłopak zgasił światło i dołączył do mnie.
-Dobranoc Dean, dziękuję
ci.-Szepnęłam i dałam mu buziaka w policzek. Pomimo, że oświetlało nas tylko
światło księżyca, widziałam jego szeroki uśmiech. Założył mi pasmo włosów za
ucho, leżeliśmy twarzą w twarz, w milczeniu. W końcu ziewnęłam, więc odwróciłam
się do chłopaka plecami i próbowałam zasnąć. Ostatnie, co pamiętam to Dean
szepczący 'śpij dobrze, piękna księżniczko', jego ciepłe ręce, którymi nieśmiało oplótł
moją talię, i jego klatkę piersiową przytuloną do moich pleców. Czułam się dobrze w jego
objęciach. Czułam się zrelaksowana, jakby nic dookoła nie istniało lub nie było
ważne. Czułam się bezpieczna. Czułam się naprawdę.. kochana. Potem odpłynęłam do
krainy morfeusza. I znów śnił mi się mój sen.