poniedziałek, 3 czerwca 2013

#1 Jasminee

Ten wieczór zapowiadał się cudownie. Tak, to dziś była nasz trzecia rocznica, dziś miał się dowiedzieć, że jestem w ciąży. Ubrana w krwisto czerwoną sukienkę do ziemi czekałam na kelnera, aby przyniósł wino. Po drugiej stronie stołu siedział On- wysoki brunet- miłość mojego życia. Blask świec odbijał się w jego oczach. Atmosfera była nieziemska- grały skrzypce, wszędzie świece, restauracja bardzo elegancka. Ten dzień był nasz- najpierw śniadanie do łóżka później spacer, teraz to... Pracownik dotarł z bordowym płynem i ponalewał go do kieliszków. Napawaliśmy się cudownym smakiem tego, drogiego zapewne, trunku oraz swoją obecnością. W pewnej chwili chłopak wstał, podszedł do mnie oraz uklęknął na jedno kolano.
-Jazzy, a właściwie Jasminee..-Zawahał się.- Time to get up!
Spojrzałam na niego zdziwiona, o co mu chodziło?!
-It's time to get up!- Krzyczał coraz głośniej.-Time to get uuuup!

Otworzyłam oczy. Mój mały pokoik, zielone ściany, kilka plakatów One Direction. Mój uporczywy budzik wciąż wydawał z siebie dźwięk informujący o 7.00. No tak, tyle że była to już czwarta drzemka, czyli 7.20. Zerwałam się z łóżka z impetem, o mało nie rozbijając nosa o ścianę. Wspomniałam już, że mam mały pokój? Zatrzymałam się jednak przed nią i spojrzałam w górę- wisi tam antyrama z dziesiątkami zdjęć. Na niektórych jestem ja, gdzieniegdzie chłopaki z naprzeciwka i Gabrielle, kamerkowe zdjęcia Leny, moja rodzinka, brat z Lokim, a nawet kilka zdjęć One Direction- tak jestem Directionerką. Na myśl o wszystkich sytuacjach, gdzie robiono te zdjęcia, uśmiechnęłam się. Wakacje, szalone jedniodniowe wypady w weekendy, potajemne imprezki.. Moi przyjaciele nigdy nie należeli do ułożonych, spontanicznych osób. Zresztą...Ja też nie.
-It's time to get up, in the morning..
Znów zawył mój telefon, co sprowadziło mnie na ziemię. Wyłączyłam budzik na dobre,a następnie szybko zwinęłam łóżko.
-No to jakie ja mam dziś lekcje?- Zapytałam samą siebie.-Matma, angielski, niemiecki, biologia i religia..Raz, dwa, trzy..Tak jest pięć, to wszystko.-Jak zwykle mówiąc sama do siebie wrzuciłam książki do plecaka i go zapięłam. Wyjęłam z szafy białą bokserkę,ciemne dżinsy oraz błękitną marynarkę, jakieś skarpetki i bieliznę. Pobiegłam szybko do łazienki na parterze, właśnie wychodził z niej tata. Na kanapie siedział brat, oglądał poranne bajki.
-Dobry, dobry wszystkim! -Krzyknęłam i pędem weszłam do pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi, udało mi się zrobić to dziś wyjątkowo cicho. Szybko przemyłam twarz i z trudem związałam włosy w koczka. Wciągając dżinsy, próbowałam umyć zęby. Oczywiście skończyłam cała ubrudzona od pasy- standard kiedy zaśpię. Zmyłam niebieską maź i ubrałam resztę garderoby. Dziś nie było czasu na makijaż, więc wrzuciłam puder i perfumy do plecaka. W pośpiechu poszłam ubrać trampki i gruby szalik- jak na początek czerwca rankami nie było za ciepło. Dziś znów czekał na mnie rower w garażu i dwa kilometry do pedałowania.

-Jus! Jus! Jasminee do cholery! -Szturchała mnie wyraźnie zirytowana Alyson.
Brak odpowiedzi.
-Twój kochaś za oknem!
-Co? Gdzie? Jak? -Ożywiona zaczęłam haotycznie poszukiwać wzrokiem chłopaka. Kumpela jak zwykle zrobiła mnie w jajo. -Weź odpuść, wiesz jak jest.- Pokazałam jej język i spróbowałam skupić się na wyjątkowo nudnej dziś lekcji matematyki.`
Pomiędzy spisywaniem z tablicy zadania 12go, a 13go, dostałam liścik.
D.:Śnił ci się znów, co?
J.:Skąd wiesz?
D.:Ja to zawsze widzę ;) W dodatku zaspałaś. Opowiadaj.
J.: Tak się kończy rozmawianie z Gab i Leną do trzeciej. Na dużej przerwie za drzewem wszystko Ci wyśpiewam, kupimy kawę i pójdziemy.
To było nasze miejsce, często się tam sobie zwierzałyśmy. Aly to szczera, lecz miła skromna brunetka. Jest drobnej budowy,ale ma wielkie serce. Była kiedyś bardzo skromna, ale siedząc ze mną w ławce każdy się rozkręci. Mamy jednak taki mały układ- nie wymawiamy ich imion, używamy za to epitetów określających ich, najczęściej z wyglądu.
Rysując sobie serduszka po zeszycie usłyszałam zbawienny dzwonek. Na przerwach siedziałam w sklepiku, najczęściej się leniąc. Razem ze mną były dwie dziewczyny z równoległej klasy. Często zwierzały się sobie z 'problemów'. Czemu ujęłam je w cudzysłów? Bo ich zmartwieniami są rozdwojone końcówki, wymyślone choroby, niemodne ciuchy dziewczyny z 1a i miastowi podrywacze. Nie mam siły ich słuchać, puste blondyny.
Na przerwie dostałam sms'a od Gabrielle:
 "Nie uwierzysz! Dzisiaj przyjeżdżam. Boże, jak my się dawno nie widziałyśmy.. Co prawda rozmawiałyśmy wczoraj z Leną na skypie, ale... XD Nie mogę się doczekać! ;)" Wiedziałam o tym, bo właśnie dzwoniła mama. Jak zwykle jednak to Gab napisała pierwsza wiadomość, słynę z roztargnienia i wolnego kojarzenia faktów. W pośpiechu odpisałam: "Właśnie przed chwilą powiedziała mi o tym mama! Juupi :D Oprócz tego rodzice zaprosili Trace, Marka i chłopaków. Szykuje się party hard! xD "
Mijały lekcje, każda po kolei. Na długiej przerwie, tuż przed religią poszłam z Alyson do szkolnego automatu po czekoladowe cappucino oraz w nasze ulubione miejsce, jeśli chodzi o szkołę. Opowiedziałam jej cały sen, a ona tylko się zaśmiała i powiedziała, że wolałaby nie iść na pierwszą lekcję, niż ominąć własne zaręczyny.
Na religii standardowo cała klasa siedziała na facebooku, a siostra miała dostać białej gorączki, bo wszyscy mieli ją w nosie, a telefonu i tak nikt nie miał zamiaru oddać. Nie pominęłam oczywiście faktu o przyjeździe przyjaciółki, Aly ucieszyła się, wie, jak bardzo jesteśmy zżyte. Obiecałam jej, że w wakacje je ze sobą zapoznam.
Po 45ciu minutach katorgii wszyscy wyszli z klasy kierując się do domów. Na samą myśl odechciewało mi się wracać- wrócę do domu, a tu obowiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki. Jednak na własne szczęście zrezygnowałam w tym roku z trenowania pływania- treningi 7 razy w tygodniu zmęczą każdego. Włożyłam słuchawki w uszy, odpięłam rower i, rzucając tylko krótkie 'cześć!' do Aly, ruszyłam w stronę domu.
W furtce powitał mnie Loki- mój ukochany szczeniak rasy Syberian Husky. Pobawiłam się chwilkę z psiakiem i cała wylizana odprowadziłam rower do garażu. W domu usłyszałam znajome dźwięki piosenki "Little Things"- to mama dzwoniła, żeby poinformować mnie o przyjeździe Gabrielle. Ucieszyłam się strasznie, pomimo że już o tym wiedziałam. Tęskniłam za przyjaciółką, chciałam jej opowiedzieć wszystko, co mnie trapiło ostatnimi czasy. Ugotowałam szybko makaron, zrobiłam sos i obiad był gotowy. Zrobiłam spaghetti- ulubione danie mojego sąsiada, Deana. Nie obyło się oczywiście bez śpiewu i tańczenia po całej kuchni. Nałożyłam sobie danie na talerz i zanim zaczęłam je jeść, dostałam sms'a.
"Od: Deanyyy
Cześć księżniczko! Widzę, że masz moją ulubioną potrwę, odpalisz coś głodomorowi? Wiesz, że Cię kocham, no nieeee? x
P.S. Jak Ty seksownie tańczysz, mmm :D"
"Do: Deanyyy
A w łeb to Ty nie chcesz, łosiu? Oberwiesz za podglądanie mnie! :D Jasne, wbijaj, byle sam, bo nie starczy! ;)"
Z lekkim ociąganiem się poszłam do kuchni nałożyć dużą porcję dla chłopaka- Lemony słyną z zamiłowania do jedzenia. Słyszałam, że otwierają się drzwi, a że widziałam kto to, nie musiałam odwracać głowy. Tak jak myślałam, to był Dean. Standardowo przytulił mnie na powitanie, a że stałam tyłem, to wyszło mu to cholernie uroczo. Przez chwilę poczułam strasznie miłe mrowienie w brzuchu, jednak nie dopuszczałam do siebie innej myśli, niż nasza przyjaźń- znamy się od dziecka, od początku mieliśmy dobry kontakt, ale to byłoby dziwne.
-Jak to pachnie, daj mi jeść kobieto!- Dopomagał się farbuś. Nazywamy go tak z jego starszymi braćmi od kiedy rozjaśnia grzywkę- strasznie go to irytuje, a my mamy bekę.
-No już idę, idę żarłoku. A co za to dostanę?
-No nie wiem, może to, że nie wrzucę do sieci jak sobie dziś tańczyłaś?-Zapytał z ironicznym uśmieszkiem.
-Nagrałeś mnie?! Uduszę cię, uduszę! Nie dość, że podgląda to jeszcze nagrywa?! Idiota.-Burknęłam i z fochem siadłam obok przy wysepce.
-Ej, księżniczko nooo, nie obrażaj się.-Objął mnie ramieniem i zrobił kocie oczy.
-No dobrze, dobrze.- Powiedziałam i umoczyłam palec w sosie. Po chwili Deany miał cały pomarańczowy nos, a ja piękne zdjęcie, które niechybnie umieszczę w sieci.
-Oj, lepiej uciekaj!-Zagroził chłopak i rzucił się w pogoń za mną. Nie dobiegłam nawet do łazienki, a już leżałam w jego ramionach.
-Puść mnie i idź się umyć debilu!- Zapiszczałam i spróbowałam się wyrwać. Jednak uciec dwóm metrom ciężkiej masy nie jest łatwo.
-Jak ty mnie nazwałaś? Oj nieee...-I zostałam wysmarowana sosem. Włosy, policzko i bluzka. Zabić to mało. Chłopak mnie puścił, dokończył jeść i żegnając się przytulaskiem pobiegł do siebie, bo Kieran już po niego dzwonił. A ja przez cały ten czas stałam. Wciąż czułam jego ręce w talii..Nie Jus, idiotko, to tylko przyjaciel. Jesteś jedną z wielu. Z taką myślą poszłam posprzątać i naszykować się na przyjazd Gabrielle.
Mama krząta się po kuchni, a tata z bratem oglądają coś tam na Discovery Channel, a ja poszukuję sobie zajęcia. Zawsze tak mi się dłuży przed jej przyjazdem. Oczywiście po wizycie sąsiada musiałam się wykąpać, umyć głowę i przebrać, ale pominę ten fakt. Ubrana w turkusową koszulkę i czarne dżinsy leżałam na kanapie, usiłując znaleźć coś ciekawego na twitterze. Czytając wpisy Louisa usłyszałam dzwonek. Oczywiście to mnie przypadł zaszczyt otwarcia drzwi. W progu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Gabrielle. Brunetka rzuciła mi się na szyję i zaczęłyśmy piszczeć- standard. Za nią stał wyraźnie wkurzony Alex i jej rodzice. Przywitałam się z nimi i wprowadziłam gości do środka. Jansen powitała się ze wszystkimi, po czym szybko uciekłyśmy na ogród. Siadłyśmy na ławeczce i zaczęły się ploteczki. Rozmawiałyśmy o wszystkim- o idiotach z mojej szkoły, o jakiejś Megan co puściła pawia na dyrka, o pogodzie, aż w końcu nastał temat chłopców. Już miałam zacząć temat snu, kiedy przy furtce ogrodowej pojawił się najpierw Dean, później Kieran. Na widok młodszego przypomniało mi się dzisiejsza sytuacja, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
-Cześć wam!- Przywitałam się. Wyższy chłopak podszedł i przytulił mnie, przy okazji szepcząc na ucho, że ślicznie wyglądam. Na szczęście nikt tego chyba nie zauważył, Gab była zbyt pochłonięta oglądanie Kierana i vice versa. Uśmiechnęłam się na tę myśl, bo według mnie pasują do siebie. Dean przytulił też moją przyjaciółkę i odpowiedział na moje wcześniejsze przywitanie.
-My się chyba nie znamy jestem Dean. A ten tutaj, co stoi obok to mój starszy brat Kieran. -Wskazał kciukiem na tego kołka obok.
-Ja jestem Gabrielle, ale możecie na mnie mówić Gab.-Odezwała się brunetka.
-Cześć.-Kier uśmiechnął się do niej, po czym podszedł i przytulił najpierw mnie, później ją. Widząc lekką niezręczność wymalowaną na twarzy, spytałam się chłopaków, gdzie jest Sean. Ukradkiem patrzyłam na te dwa gołąbeczki, oj ja ich jeszcze swatam. Dean wytłumaczył nam, że pojechał na jakąś imprezę do Londynu. O dziwo czułam, że dziś chłopak zaszaleje, w końcu ma 25 lat.
-A ty skąd jesteś? -Wypalił chłopak do Gabrielle.
-Z Londynu, ale na szczęście mieszkam na obrzeżach. W centrum nie da się żyć – uśmiechnęła się niebieskooka, wyraźnie unikając wzroku średniego Lemona.
-Słuchajcie będziemy tu tak stać, czy wyjdziemy gdzieś na piwo albo co? - zapytał się prosto z mostu Kieran, ale takim zabawnym tonem, nie był poważny.
-Ja jestem za, po za tym, przy waszych rodzicach raczej nie będziecie piły - zaśmiał się Dean. 
-Wy tylko o jednym- jęknęłam zakładając ręce. Nie lubię, kiedy chłopaki piją.
-Ojeju-Dean zaczął się niebezpiecznie zbliżać i robić słodkie miny-chociaż dzisiaj, księżniczko, no masz gościa, ona powinna decydować, więc...
-W sumie, można by coś mocniejszego wypić, nie? - Zaśmiała się Gab. Wiedziałam, że to chłopaki zmusili ją do tego wzrokiem.
-To co drogie panie, do Sama?
-Jezu dobra- powiedziałam i chwyciłam przyjaciółkę pod ramie.
Wyszliśmy przez dom na ulicę i nie minęło pięć minut drogi, a już byliśmy w barze. W sumie, to był fajny bar, nie tak jak te obskurne w Londynie, taki rodzinny.
-Cztery piwa, dwa z sokiem - powiedział Dean do grubszego chłopaka stojącego za barem. Uśmiechnął się na nasz widok i od razu zabrał się do nalewania. Weszliśmy na ogródek, który był prywatny. 
 -Lepiej, żeby miejscowi nie widzieli Jus z piwem, bo jej rodzice jak się dowiedzą to... Panie pobłogosław jej duszę - Kieran wzniósł ręce do góry, a Gab zaczęła się śmiać.
-Widzę pomiędzy wami podobieństwo - wyszczerzyłam zęby, wskazując na dziewczynę i na niego. Po chwili wyraz mojej twarzy zmienił się na nieźle wkurzony. - Oboje jesteście szurnięci.
-Gdybym ja nie była szurnięta, to bym nie mogła się z tobą zadawać byczku - zaśmiała się. 
-Jak ja cię dorwę-prawie się na nią rzuciłam, kiedy Kier złapał dziewczynę w pasie i odsunął ode mnie. I wtedy wydarzył się moim zdaniem kluczowy moment. Spojrzeli się sobie prosto w oczy. Deany też to zauważył i tylko puścił do mnie oczko.
-Mordobicia tu nie chcemy-odparł Kieran i puścił Gab. Sam przyniósł piwo i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim, i o niczym, jak zwykle. Po dwóch godzinach bezsensownego paplania plus kilku zbereźnych żartów chłopaków, postanowiłyśmy się zbierać.
Chłopaki postanowili zostać, więc do domu ruszyłyśmy same.
-Fajni są,nie? -Zagadnęłam z uśmiechem
-Tak,są całkiem spoko. Różnią się od mojego brata, czy tych debili ze szkoły.- odwzajemniła grymas twarzy.
-Ale chyba coś cię trapi,co nie?-Spytałam. Potrafię zauważyć,kiedy coś nie gra, mało co się przede mną ukryje,jeśli chodzi o bliskie mi osoby. Spojrzałam się w jej niebieskie oczy i zrozumiałam.
-Aaa rozumiem. Spodobał ci się Kieran.. I to więcej, niż spodobał.
Smutna brunetka pokiwała głową,więc postanowiłam kontynuować.
-Słuchaj,znam go nie od dziś,jego dziewczyny były zawsze,no... Inne niż ty. Choć przez ostatnie dwa lata nie miał nikogo. To,że się nim zauroczyłaś to chyba normalne, zresztą skąd wiesz, może on też coś do ciebie,z tego co widziałam...
-Co widziałaś? -Spytała z nutką zdziwienia w głosie.
-Jak na ciebie patrzy, jak cię wtedy złapał, jak się na siebie patrzyliście... To było nie do opisania. Sama nie wiem, co to było.
Będąc pod domem zauważyłyśmy,że Gabrielle musi już jechać. Strasznie długo się żegnałyśmy, bo w końcu nie wiadomo,kiedy znów się zobaczymy. Po odjeździe Jansenów pomogłam mamie posprzątać i skoczyłam pod prysznic. Dziś nie miałam ochoty na długą kąpiel, ale chciałam zmyć choć trochę woni alkoholu. Gdyby moi rodzice coś wyczuli, a co gorsza zobaczyli, to byłabym w czarnej dupie, Kieran nie żartował.
Już czysta i pachnąca opatuliłam się w ręcznik, a włosy zawinęłam w turban. Podciągnęłam roletę oraz siadłam na parapecie
Idealnie naprzeciwko świeciło się światło, a po chwili ujrzałam Deana w samych gaciach, biegającego po pokoju. Widok był przekomiczny, widać było, że czegoś szuka. Kiedy dostrzegł mnie, brechtającą się po drugiej stronie ulicy, podszedł do okna, otworzył je i zaczął mi machać. Uważając na to, by nie upuścić ręcznika, uczyniłam to samo.
-Co mnie podglądasz, zboczeńcu?-Wydarł się chłopak na całe miasto.
-Zamknij się, idioto. Z czystej ciekawości, a co?
-Nic, nic. Rodzice coś mówili?
-Nie, moi nie. Okej, zimno mi trochę,dobranoc Dean!
-Dobranoc księżniczko. - Uśmiechnął się i zamknął okno. 
Co sprawiło, że teraz to czytacie? Chyba mętlik w mojej głowie...Ktoś napisał,że najlepiej jest prowadzić pamiętnik,od razu łatwiej wszystko poukładać. Postanowiłam mu zaufać. Tak wyglądał początek weekendu,co będzie jutro? Nie wiem,ale na pewno nie będzie nudno. O, sms!
'OD: Deanyyy
Dobranoc księżniczko, kolorowych snów! x'
I tym miłym akcentem postanowiłam zakończyć dzisiejszy dzień. Dobranoc pamiętniku!

3 komentarze:

  1. Opowiadanie inne niz reszta podoba mi sie. Bardzo przypadl mi do gustu sposob w jaki opisujesz/opisujecie uczucie bochaterek dalej tak :D czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny, tak samo jak poprzedni. Cudnie opisujesz każdą sytuację, co powoduje, że czuję się jakbym tam była.
    Lekko się to czyta, co jest dodatkowym plusem :)
    Życzę mnóstwo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się bardzo :')
    hahahaaahha, też bym wolała nie iść na pierwszą lekcję, niż omin ąć własne oświadczyny :D

    OdpowiedzUsuń