piątek, 7 czerwca 2013

#2 Gabrielle

Minął tydzień, w sumie to 8 dni. Każdy kolejny był podobny do poprzedniego, jednak nie dzisiejszy dzień.
Przez ten czas wieczorami, leżąc w swoim łóżku i słuchając piosenek All Time Low, myślałam o tym cholernym piątku.
Tak, zakochałam się, po uszy. Jednak dziś się coś we mnie złamało. Rano jak zwykle wstałam koło 10 i zeszłam w swojej szarej piżamie w gwiazdki na dół. Nie było nikogo, rodzice pojechali do pracy, zresztą jak zwykle, a Alex leżał skacowany w swoim pokoju. Tylko Rino zbiegł na dół, ale chyba po to abym dała mu jeść. Wsypałam mu karmy i dolałam wody do oddzielnej miski.
Sama otworzyłam lodówkę, ale nie było nic co byłabym w stanie przełknąć. No chyba z wyjątkiem jogurtu naturalnego i owoców. Ostatnio przeszłam na ścisłą dietę: chude mięso z kurczaka bądź indyka, warzywa, owoce, jogurty naturalne, musli i woda.
Zjadłam szybko moje "śniadanie" i poszłam się wykąpać. Kiedy wyszłam spod prysznica zrobiło mi się nie dobrze. Owinęłam się ręcznikiem i usiadłam na wannie. Kręciło mi się w głowie i zbierało na wymioty.
Po chwili już było okay. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w turkusową bluzę sportową z rękawami 3/4, krótkie czarne spodenki, a na nogi wciągnęłam czarne adidasy. Z mojego kremowego biurka wzięłam słuchawki i telefon. Pozamykałam wszystkie drzwi, żeby Rino czegoś nie zniszczył i wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę parku. Było do niego zaledwie 500 metrów.
Była taka piękna pogoda, słońce świeciło wysoko na niebie, które praktycznie przypominało wielkie niebieskie morze. Normalni ludzi by się cieszyli, że Londyn jest nareszcie lubiany przez Matkę Naturę. Niestety ja jestem nienormalna. Denerwowało mnie wszystko, od pogody po to, że liście na drzewach są takie zielone. W końcu wiosna w pełnej krasie, czy tylko mnie wydawała się kłamliwa i obłudna? Jak miłość.
Biegłam alejką wzdłuż lip, co trzy ławeczki widziałam całujące się pary. No szlag mnie trafiał. To jednak był mój cholerny odwieczny pech.
Niestety to był tylko początek.
Po półgodzinnym bieganiu wróciłam do domu. Nadal nikogo nie było. Alex już wyszedł gdzieś, pewnie do Marie, tak by the way Marie to jego dziewczyna, lekko trzepnięta, ale jest spoko. Drugi raz w tym dniu wzięłam prysznic, bo trzeba przyznać, że bieganie jest dość wyczerpującym ćwiczeniem.
Przebrałam się w szare jeansy i białą bokserkę. Zeszłam na dół i znów powtórzyłam rytuał szukania jedzenia w lodówce. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się na jabłko i szklankę wody. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam go. Zapadłam się w kanapę i włączyłam MTV ROCKS. Akurat trafiłam na Weightless. Obejrzałam do końca teledysk. Alex Gaskarth zawsze był dla mnie facetem ze snów. Po chwili zastanowienia, przełączyłam na kolejny kanał. Właśnie leciała One Way Or Another, więc zostawiłam i zaczęłam myśleć. Z góry wiedziałam, że myślenie w moim przypadku się źle skończy, ale zaryzykowałam. Pomyślałam o Alexie z ATL. Kogoś mi przypominał... Jego. Od razu to wyczułam. Sposób zachowania i ten błysk w oku. Zastanawiałam się nad tym dobry kwadrans, szukając wszelkich podobieństw. Od tego wszystkiego rozbolała mnie strasznie głowa, zignorowałam ból i włączyłam na Disney Channel. Jestem w końcu wewnętrznym dzieckiem. Wybiła trzecia, więc ruszyłam tyłek z kanapy i wzięłam torbę leżącą pod schodami. Nagle poczułam przeraźliwy ból głowy. Musiałam aż usiąść na schodach. Postanowiłam jakoś zadziałać, więc poszłam do kuchni i otworzyłam szafkę nad tosterem. Wyciągnęłam paczkę mocnych tabletek przeciwbólowych i wzięłam trzy sztuki, po czym popiłam wodą. Butelkę wody i tabletki schowałam do torebki i wyszłam z domu.
O czwartej miałam dodatkowe lekcje hiszpańskiego, w grupie z ćpunami i kujonami. Ja, a to aż dziwne, jako jedyna w tej "paczce" czułam się normalnie.
Zajęcia prowadził w naszej szkole dyrektor (tak ten co go obrzygała Megan z 2c). Miałam 20 minut, dobry los sprawił, że akurat jechał autobus, który zawiózł mnie pod samą szkołę.
Byłam 10 minut przed początkiem lekcji. Usiadłam na podłodze pod klasą. Ćpuny, czyli Debbie, Denis i Drew (patrz Devlis) wciągali po kresce na oknie. Szkoła prywatna, rodzice płacili niezłą kasę za nią, nawet nie wiem po co. Ludzie tu brali i wspomagali się używkami, żeby się uczyć. No, ale co się dziwić?
Większość z nich to imprezowicze czy też (jak Megan) zwykłe szmaty. Jestem brutalna, ale prawdę mówię, co nie? Ja jestem typem domatora, otwarcie mogę przyznać, że nie lubię mojej szkoły!
Ale wróćmy do korytarza. Devils wciągali, a kujony, czyli Daisy i Henry, kuły, no bo co innego robią kujony? Natomiast ja szperałam w swojej torbie. Ból głowy nie ustępował. Wzięłam kolejne dwie tabletki i popiłam. Może w końcu zadziałają.
Całe zajęcia nie uważałam, ból głowy był tak przeraźliwy. W najmniej niespotykanym momencie naszła mnie chęć na pisanie piosenki, otworzyłam tył zeszytu i zaczęłam zapisywać wszystko, co przychodzi mi do głowy. Był tam Kieran, przede wszystkim on. On był głównym punktem zaczepienia. Każde słowo poprawiałam milion razy, kartka była pokreślona, ale piosenka się utworzyła:
Zamykam oczy, przenoszę się do innego świata
Widzę ciebie, roześmianego, takiego jak dawniej
Biegniesz za mną, próbujesz złapać 
Słyszę nasze śmiechy i krzyki
Zachowywaliśmy się jak dwa dzieciaki nie znające życia
Złapałeś mnie, jak wróbelka w klatkę 
Spojrzałeś tak głęboko w oczy, tak przenikliwie
Nasze miarowe oddechy, brak uśmiechu
Staliśmy tak przytuleni do siebie
Otworzyłeś usta, zacząłeś coś mówić
Że musisz wyjechać, że tak będzie lepiej dla nas
Że nie potrzebnie zawracam sobie tobą głowę
Do moich oczu zaczęły płynąć łzy
Kiedy to wspominam, dzieje się to samo
Przytuliłeś mnie wtedy jeszcze mocniej
Wtuliłam się w ciebie, jak teraz w mojego misia
Spojrzałeś znów w moje oczy
Nachyliłeś się do moich ust
Nie wyobrażasz sobie, jak tęsknie za tym wszystkim
Za tymi słodkimi, namiętnymi pocałunkami 
Za tymi spojrzeniami, za tymi ciemnymi oczami
Czekam, aż znów pojawisz się w moich drzwiach
Ale teraz pozostało mi teraz patrzenie na gwiazdy i księżyc
Bo jak kiedyś powiedziałeś
„Kiedy za mną zatęsknisz spójrz w niebo, ja też wtedy spojrzę i będziemy tęsknić za sobą wspólnie”
Kiedy przeczytałam tekst jeszcze raz, lekcja już się kończyła. Głowa nadal napieprzała jak szalona. Pożegnałam się z panem Jacksonem i wyszłam z klasy jako pierwsza. Jednak na korytarzu zaczepił mnie nauczyciel od muzyki, pan James Stewart, zresztą mój ulubiony nauczyciel.
- Cześć Gabrielle - uśmiechnął się do mnie, ale zauważył, że nie coś jest ze mną nie tak. - Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową. Nie chciałam, żeby ktoś się o mnie martwił.
- Tak, wszystko okay - wymusiłam w sobie uśmiech.
- Mam taką nadzieję, bo chciałem posłuchać jak grasz, potrzebujemy pianisty lub pianistki i wokalistki w jednym - zagadnął, zadowolony, jak zwykle z siebie. - Co ty na to?
- Świetny pomysł - znów wymuszony uśmiech. - To kiedy mam się do pana zgłosić?
- Może teraz, masz czas?
Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za nauczycielem. Od początku szkoły najlepiej dogadywałam się właśnie ze Stewartem, był jak na nauczyciela całkiem spoko.
Weszliśmy do dużej sali muzycznej. Na środku stał czarny fortepian. Z jednej strony kochałam ten przedmiot i nie mogłam wyobrazić sobie życia bez grania, ale z drugiej... A zresztą.
Usiadła za instrumentem.
- No zacznij - uśmiechnął się Stewart. Dotknęłam zaledwie klawiszy i już wydał się ze środka cudowny dźwięk, a za nim kolejne i kolejne. Stwierdziłam, że najlepszą piosenką do zagrania i zaśpiewania będzie They don't know about us zespołu One Direction. Tak, jestem Directioner i się tego nie wstydzę, mimo, że słucham All Time Low i ogólnie pop punk.
Zaśpiewałam całą piosenkę, każdy dźwięk łączył się w całość, choć nienawidzę swojego głosu, stwierdziłam, że wyszło nieźle. Kiedy skończyłam nauczyciel zaczął klaskać.
- No to mamy pianistkę - był taki dumny z siebie. Ja tylko wstałam, podziękowałam, pożegnałam się z nim i wyszłam ze szkoły.
Słońce już zachodziło nad Londynem. Cały dzień miałam włączony tryb offline w telefonie i dopiero teraz go włączyłam. Na ekranie wyświetliło się 3 wiadomości tekstowe od Jasminee, 2 wiadomości tekstowe od Lena, 1 wiadomość tekstowa od Mama, 2 nieodebrane połączenia od Alex. 
Przeczytałam wszystkie po kolei: 
Jasminee: Hej :) Jak tam samopoczucie? | Jasminee: Ej co jest , Gab? :( | Martwię się, zadzwoń.
Lena: Cześć, cześć! Jak tam? :D | Co się dzieje, Gabrielle jesteś tam?
Mama: Wrócimy w nocy. Zamów sobie chińszczyznę albo coś innego. Buziaki. Mama.
Odpisałam dziewczynom, że pogadamy dzisiaj na skypie i mają się nie martwić, a na rodziców znów byłam wściekła. Już trzy lata. Trzy lata. Cały czas mnie ignorują. Alex jest już dorosły, więc w sumie ich zdanie ma w dupie. Ale nie ja. Ostatni raz jak zapytałam mamę czy dobrze wyglądam, czy sukienka nie jest zbyt ciasna to tylko pokiwała głową zza laptopa, że jest okay. Nie było okay. 
Wsiadłam w pierwszy autobus do domu. Jechałam dobre 20 minut. W słuchawkach znów leciało Stay. Z oczu ciekły łzy. Ból głowy nie ustępował, wzięłam znów dwie tabletki. Tym razem bez popijania. 
Kiedy wyszłam na przystanek zakręciło mi się znów w głowie, ale gorzej niż rano. Szłam powoli w stronę domu. Zdążyłam zamknąć drzwi i pobiegłam szybko do łazienki. 
Zwymiotowałam, trzeci raz w tym tygodniu. Czułam się strasznie. Jedyne o czym myślałam to, żeby już nie mieć tych cholernie długich bóli głowy czy brzucha. Wzięłam proszki nasenne, dwa razy większą dawkę niż powinno się brać. Napisałam tylko wiadomość do dziewczyn, że jestem zmęczona i pogadamy jutro. 
Niestety. Proszki nie podziałały. Nie spałam. Musiałam siedzieć cały czas w łazience, wymiotowałam cztery razy. W pewnym momencie nie miałam już czym... Potem zasnęłam, przynajmniej tak mi się zdawało. 
Śnił mi się Kieran, jak coś mówi, jak stoi moja mama, tata, Alex, Jasminee i Lena. Wszyscy mnie potępiają i nienawidzą. Mówią jaka jestem straszna, jak to ciężko ze mną wytrzymać. 
Obudziłam się o jedenastej w nocy. Wstałam powoli z chłodnej podłogi i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak zombie, przemyłam twarz ciepłą wodą i umyłam zęby. Poszłam do swojego pokoju. W domu nadal nikogo nie było. Usiadłam na łóżku i napisałam na czacie do dziewczyn. "Musimy pogadać".
Teraz leżę, kończąc wpis. Jest już lepiej, ale nie wiem co się ze mną dzieje. Zaczynam się bać i pomyśleć, że zaczęło się od niewinnego popołudnia. Muszę im powiedzieć o tym wszystkim, sama sobie nie poradzę, aż tak głupia nie jestem. A teraz już idę spać. Słyszę, że Alex wchodzi do domu.
Dobranoc.


czwartek, 6 czerwca 2013

#1 Lena

Pojedyńcze krople deszczu obmywaly blada twarz dziewczyny z resztek snu.Ciemne kosmyki przykleiły jej się do policzków.Uniosła głowę wyżej pozwalając kilku kropelkom spłynąć po szyi.Pod powiekami ukazywały jej się obrazy z przeszłości.
Po cichu wycofałam się z balkonu starając się nie obudzić chłopaka śpiącego w łóżku.Po drodze na fotel złapałam pamiętnik,lekko gładząc miękką okładkę.Usiadłam wygodnie w fotelu,przewróciłam kartkę i uśmiechnęłam się patrząc na zapisane strony.
Może jednak pamiętnik nie był takim złym rozwiązaniem- pomyślała.
Opisałam cały dzień,uczucia z nim związane,pisałam o wszystkim.Nawet nie zauważyłam gdy zapisałam cztery strony.Przelewałam uczucia na papier stając się lżejsza o każde słowo.Zamknęłam oczy przypominając sobie dzisiejszy dzień i wszystko co się wydarzyło.Od czasu do czasu uchylałam powieki i patrzyłam na śpiącego Seana,uśmiechając się.
Otworzyłam oczy i mimowolnie spojrzałam na notes leżacy  na szafce obok łóżka.Kolejny cudowny pomysł psychologa za ktorego rodzice płacili małą fortunę.Westchnęłam głeboko starając się uspokoić,jak zresztą zawsze gdy myślałam o rodzicach.Nasze kontakty były lekko mówiąc oziębłe.Gdy komputer zapiszczał na moje usta wpłynął lekki uśmiech.Był jednak ktoś kto rozumiał mnie bez słów.Właściwie dwie osoby.Moje najlepsze przyjaciółki,Gabrielle i Jasminee.Mimo,że znałam je tylko z internetu,z czasem stały się dla mnie najbliższe.Z ociąganiem podeszłam do laptopa.
"Cześć Lee,jak tam? "
Uśmiechnęłam się szeroko.Usiadłam po turecku na łóżku,spoglądając przelotnie na psa,który niewinnie drzemał w swoim kojcu.Szybko odpowiedziałam na wiadomość zbierając swoje rzeczy rozrzucone po pokoju. Gdy spojrzałam na zegarek,poczułam narastający stres. Jak zwykle byłam spóźniona.Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam na ekran komputera,jakbym oczekiwała pomocy od przyjaciółek. Jednak zamiast dobrej rady,usłyszałam reprymendę.
"Zwariowałaś!?To już trzeci raz w tym miesiącu!Chcesz żeby cię wylali? "
Przez chwilę czułam złość rozsadzającą mnie od środka,szybko jednak zrozumiałam,że robią to z troski o mnie.Mimowolnie spojrzałam na zdjęcie chłopaka stojące obok i uśmiechnęłam się smutno.
  Tak bardzo mi ciebie brakuje,młody, pomyślałam.
Po chwili postanowiłam się jednak zebrać w sobie i walczyć.Dla niego.Szybkim ruchem zebrałam włosy w ciasny kok i łapiąc torbę po drodze,wybiegłam z mieszkania. Po chwili jednak wróciłam i z miną męczennika  zapakowałam także nieszczęsny notes. Pośpiech sprawił,że zaczęłam robić się nerwowa. Pojedyńcze kosmyki wysunęły mi się spod spinki. Z sapnięciem wyrażającym pełne zirytowanie zatrzymałam się by poprawić fryzurę. Już miałam ruszyć dalej,gdy nagle ktoś wpadł na mnie z tak dużym impetem,że natychmiast upadłam z całej siły na chodnik. Natychmiast uniosłam rozwścieczone oczy na winowajcę i zobaczyłam niesamowite brązowe oczy okolone gęstymi rzęsami.Przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć oczarowana chłopakiem,jednak złość wzięła górę.
-Możesz chociaż powiedzieć przepraszam skoro postanowiłeś mnie staranować!
Chłopak potarł policzek z zakłopotaniem i uśmiechnął się niepewnie.
-Wybacz,jestem nie dzisiejszy... Zadrżałam słysząc ciepły głos chłopaka.W połączeniu z ciepłymi brązowymi oczami miałam wrażenie,że zanurzam się w gorącej czekoladzie.Po chwili jednak otrząsnęłam się z zachwytu.Nie ważne jak wyglądał czy jaki miał głos,liczyło się,że przez niego mogłam zapomnieć o dostaniu się na zajęcia bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi.
Znowu się bedę tłumaczyć-pomyślałam.
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i prychając niczym rozjuszona kotka ruszyłam w stronę mieszkania. Drżącymi dłońmi wsadziłam słuchawki do uszu i uśmiechnęłam się słysząc ciepły głos Teddy'ego.Zawsze wiedziałam,że któregoś dnia ten chłopak będzie sławny.Byłam tak zamyślona,że nawet nie zauważyłam,niewłaściwego kierunku.Dopiero gdy zrobiło się całkowicie ciemno,zatrzymałam się raptownie,rozglądając się kompletnie zdezorientowana.Gdy w oddali zachuczała sowa,podskoczyłam ze strachu.Nie znosiłam ciemności.Czułam się wtedy wyjątkowo osaczona.Słysząc trzaskającą gałąź i kilka męskich głosów odetchnęłam z ulgą.Odsiecz nadchodziła.Jednak gdy zobaczyłam trzech zakapturzonych facetów zrozumiałam,że nie będą skorzy do pomocy.Najciszej jak potrafiłam zaczęłam się wycofywać w głąb alei.Jednak los nie chciał mi pomóc.Gałązka na którą nastąpiłam trzasnęła w ciszy niczym ładowany karabin.Trzy głowy zwróciły się w moją stronę.Na ich ustach pojawiły się obleśne uśmiechy.
-No witaj malutka...Czyżbyś się zgubiła?
-Ja...Chciałabym przejść!
-No proszę!Patrzcie panowie jaka waleczna!Sean to coś dla ciebie,lubisz wyzwania.
Zza pleców pierwszego chłopaka wysunął się drugi.Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia,gdy zrozumiałam kogo mam przed sobą.Sean nieznacznie kiwnął głową dając mi do zrozumienia,że mam milczeć.
-Dajcie spokój,zabawiliście się a teraz odpuśćcie.
-Sean nie bądź samolubny.Podzielisz się chyba z kumplami.
-Todd,uspokój się.Straszysz dziewczynę.
Koledzy Seana zaśmiali się głośno.
-Zapomniałem,że nasz Sean woli delikatnie.Sorry stary.
Obaj unieśli ręce czekając na krok chłopaka.Widziałam w ich oczach niepokojące iskierki.Po chwili zrozumiałam.Wszyscy byli pijani.Sean zajęty mną nie zauważył dwuznacznych spojrzeń jakie wymieniła pozostała dwójka.
-Idź,oni tylko tak groźnie wyglądają.Na codzień są normalni,dzisiaj wypili kilka piw za dużo.Jeśli...
Reszta zdania utonęła w moim głośnym pisku.Zrozumiałam o sekundę za późno co koledzy Seana chcą zrobić.Jednak chłopak był szybszy.Złapal Todd'a za nadgarstek i jednym ruchem wykręcił go w drugą stronę.Patrzyłam na to wszystko i czułam się jakbym oglądała scenę z filmu.Drugi chłopak zaatakował Seana nie czekając na nic.Nie wiedziałam jak zareagować,więc zacisnęłam powieki modląc się żeby Sean obronił nas oboje.Słyszałam wyzwiska i jęki bólu, nie potrafiłam jednak sprecyzować do kogo należały.Pisnęłam ze strachu gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.Otworzyłam oczy i zobaczyłam Seana z rozciętą wargą i rozwalonym łukiem brwiowym.
-Szybko,oni raczej nie będą czekać aż zwiejemy.
Spojrzałam na dwóch nieprzytomnych chłopaków i poczułam lekkie wyrzuty sumienia.Sean widząc moją minę zaśmiał się.
-Nic im nie jest,po prostu ich ogłuszyłem...
-Skoro tak twierdzisz to...
Sean nie czekając aż skończę mówić pociągnął mnie,szybko wyprowadzając z aleji.Przez chwilę szliśmy w milczeniu,jednak w końcu nie wytrzymałam.Wiedząc,że jesteśmy wystarczająco daleko od znajomych Seana,wyszarpnęłam nadgarstek z jego żelaznego uścisku i stanęłam na środku ulicy niczym rozkapryszone dziecko.
-Dlaczego ciągle na ciebie wpadam?
-Dwa razy to nie ciągle,to przypadek.
-Przyznaj się,śledziłes mnie i chciałeś zrobić mi dowcip bo wcześniej potraktowałam cię jak wiedźma?
Sean parsknął śmiechem a ja poczułam przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa.Pokazał na swoją twarz patrząc mi prosto w oczy.
-Czy to ci wygląda jak dowcip?Bo jeśli o mnie chodzi to bawię się średnio.Zwłaszcza,że właśnie ucieka mi metro...
Zanim zdążyłam pomyślec,słowa wypłynęły z moich ust.
-Możesz nocować u mnie...
Zdumienie wymalowane na twarzy chłopaka było bezcenne.
-Mówisz poważnie?
Nie chcąc wycofywać się z propozycji,wzruszyłam ramionami siląc się na beztroskę,mimo,że czułam jak zakłopotanie rozsadza mnie.
-Uratowałeś mnie.Teraz ja ci pomogę.Nie możesz spać na ulicy.
Chłopak przemilczał fakt,że mieszka kilka przecznic dalej i tylko jego wrodzone lenistwo nie pozwalało mu na spacer.Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam.
-Jesteś pewna?To znaczy mogę...
-Daj spokój.To nie daleko,a ty mój drogi jesteś pijany.Nie puszczę cię w takim stanie do domu.
Sean uśmiechnął się lekko i ruszył za mną.Po dwudziestominutowym marszu dotarliśmy do mieszkania.Wyciągnęłam klucze drżącą dłonią.Czułam się jak nastolatka zaprzaszająca chłopaka do domu gdy rodziców nie ma.Starałam się nie Starałam się nie zwracać uwagi na Seana stojącego tuż obok,chociaż czułam ciepło bijące z jego ciała.W końcu udało mi się otworzyć drzwi.Na wejściu przywitał nas radosny szczekot Sissy.Odgarnęłam włosy z oczu i niepewnie wprowadziłam psa do przedpokoju.Suczka zamiast warczeć jak miała w zwyczaju,skoczyła na zdezorientowanego chłopaka i całego go wylizała.Patrzyłam na to ze zdumieniem wymieszanym z rozbawieniem.W końcu Sissy dała chłopakowi spokój.
-Wybacz,z reguły warczy na wszystkich.
-Mam w sobie to coś.Żadna kobieta nie może się temu oprzeć.
-Wszystko jasne...
Sean rozglądał się dookoła wyraźnie zaciekawiony.
-Gdzie mogę się ogarnąć?
Chłopak pokazał na swoje ubrudzone ubranie i krew kapiącą z twarzy.Bez słowa pokazałam drzwi w głebi korytarza a sama skierowałam się do kuchni.Czułam,że muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie.Wstawiłam wodę i drżącymi dłońmi zaczęłam nasypywać kawę do szklanek.
-Słodzę trzy...
Czują  ciepły oddech Seana na karku podskoczyłam jak oparzona,wypuszczając z rąk słoik z kawą.Spojrzałam zirytowana na Seana,który miał z całej sytuacji niezły ubaw.Wytykałam sobie brak samokontroli.
-Zamiast się śmiać,możesz pomóc.Zaraz zmienię zdanie i będziesz nocował na trawniku.
Sean posłusznie ruszył do pomocy nie odzywając się słowem.Od czasu do czasu spoglądał na mnie,jednak ja natychmiast skutecznie zniechęcałam go do flirtów ostrym spojrzeniem.Gdy w końcu kuchnia była sprzątnięta a kawa zrobiona bez gigantycznego bałaganu,obydwoje bez słowa przeszliśmy do pokoju.
-Może zamówimy pizzę?
-Jasne.Nie mam ochoty stać w kuchni.Na lodówce masz numer.
Sean skierował się do kuchni a ja odetchnęłam głeboko.
Co ja wyprawiam?!Zapraszam do siebie zupełnie obcego chłopaka,który na dodatek teraz buszuje po mojej kuchni- pomyślała.
W myślach słyszałam głosy przyjaciółek.
"Czyś ty zwariowała?!Pewnie teraz zamiast szukać numeru do pizzerii,sprawdza który nóż masz najostrzejszy!"
"Powinnaś go lepiej poznać.A. o jeśli będzie się przystawiał?Sama widziałaś w jakim był towarzystwie..."
Szybko pokręciła głową słysząc kroki Seana.Chłopak nieświadomy mojego dylematu rozsiadł się na sofie czekając na ruch z mojej strony.
-To co z tą pizzą?
-Zamów jaką chcesz.Nie jestem głodna.
Sean wzruszył ramionami i po chwili złożył zamówienie.Wieczór zbliżał się nieubłaganie a ja stawałam się coraz bardziej spięta.Włączyłam swoją ulubioną płytę "Shadow of your hand" i od razu się odprężyłam.Głos Teddy'ego zawsze potrafił mnie uspokoić i sprawić,że się uśmiechałam niezależnie od tego w jaki beznadziejnej sytuacji się znajdowałam.Poprawiłam kostkę do gitary którą kiedyś dostałam od przyjaciela i podeszłam do Seana.
-Ktoś powinien się tym zająć...
Sean z początku nie wiedział o co chodzi,po chwili zrozumiał gdy pokazałam jego twarz.
-Nie pierwszy raz.Zagoi się.
-Poczekaj,przyniosę apteczkę.
Sean mruknął coś pod nosem,jednak gdy wróciłam wciąż siedział na sofie.Przy jękach i syknięciach oczyściłam mu to i zadowolona odniosłam apteczkę.
-Lepiej ci?
-Dużo.Nie chciałabym,żebyś przeze mnie nabawił się jakiegoś świństwa.
-Na to już za późno.
-Co powiedziałeś?
Sean uśmiechnął się niepewnie.
-Powiedziałem,że jestem ci wdzięczny za pomoc.Możesz pokazać mi gdzie mam spać?
Usłyszałam pierwszą wypowiedź jednak postanowiłam się nie wtrącać.Zaprowadziłam Seana do pokoju dla gości i wyszłam chcąc dać chłopakowi trochę prywatności.Czułam,że właśnie tego potrzebował.Słysząc dzwonek zbiegłam odebrać pizzę.Gdy po dziesięciu minutach Sean nie zszedł na dół,weszłam na piętro.Otworzyłam drzwi i stanęłam zdumiona.Sean zasnął na łóżku a w nogach leżała Sissy,pilnując chłopaka.Odłożyłam pudełko z pizzą i przykryłam Seana koncem.Przez chwilę patrzyłam na Seana,który wyglądał jak ucieleśnienie niewinności.Nie rozumiałam jak wcześniej mogłam przypuszczać że coś może mi zrobić.Sięgnęłam do torby po notes,który rano był jeszcze pusty.Przebiegłaam palcami po kartkach zatrzymując się na ostatnim zapisanym zdaniu,które zaskoczyło nawet mnie.Gdy je czytałam raz po raz,czułam jakby pisała to zupełnie inna osoba.
"Poznałam dzisiaj kogoś wyjątkowego,kogoś kto sprawia,że ten świat nie jest już tak ponury bez ciebie."
Przymknęłam powieki i zaśmiałam się bezgłośnie.Pierwszy raz moi rodzice mięli rację.Kompletnie zwariowałam ale wcale mi to ni przeszkadzało.Długi dzień za mna,ciekawe co przyniosą następne- pomyślała.
Zamknęłam notes,skuliłam się w fotelu i po raz pierwszy od dłuższego czasu nie sprawdziłam wiadomości od dziewczyn.Zasypiałam z uśmiechem na twarzy,nie wiedząc co przyniesie jutro.

Jedna informacja:
Pewnie zastanawiacie się kto to Teddy.Nie?No ja bym się zastanawiała ;P Jest to cudowny chłopak który kiedyś będzie sławny,wiem to!;) A więc jeśli chcecie zaznajomić się z jego osobą,zapraszam na jego fanpage'a no i lajkujcie oczywiście ;D Link macie poniżej:
www.facebook.com/TeddyOfficialPage

poniedziałek, 3 czerwca 2013

#1 Jasminee

Ten wieczór zapowiadał się cudownie. Tak, to dziś była nasz trzecia rocznica, dziś miał się dowiedzieć, że jestem w ciąży. Ubrana w krwisto czerwoną sukienkę do ziemi czekałam na kelnera, aby przyniósł wino. Po drugiej stronie stołu siedział On- wysoki brunet- miłość mojego życia. Blask świec odbijał się w jego oczach. Atmosfera była nieziemska- grały skrzypce, wszędzie świece, restauracja bardzo elegancka. Ten dzień był nasz- najpierw śniadanie do łóżka później spacer, teraz to... Pracownik dotarł z bordowym płynem i ponalewał go do kieliszków. Napawaliśmy się cudownym smakiem tego, drogiego zapewne, trunku oraz swoją obecnością. W pewnej chwili chłopak wstał, podszedł do mnie oraz uklęknął na jedno kolano.
-Jazzy, a właściwie Jasminee..-Zawahał się.- Time to get up!
Spojrzałam na niego zdziwiona, o co mu chodziło?!
-It's time to get up!- Krzyczał coraz głośniej.-Time to get uuuup!

Otworzyłam oczy. Mój mały pokoik, zielone ściany, kilka plakatów One Direction. Mój uporczywy budzik wciąż wydawał z siebie dźwięk informujący o 7.00. No tak, tyle że była to już czwarta drzemka, czyli 7.20. Zerwałam się z łóżka z impetem, o mało nie rozbijając nosa o ścianę. Wspomniałam już, że mam mały pokój? Zatrzymałam się jednak przed nią i spojrzałam w górę- wisi tam antyrama z dziesiątkami zdjęć. Na niektórych jestem ja, gdzieniegdzie chłopaki z naprzeciwka i Gabrielle, kamerkowe zdjęcia Leny, moja rodzinka, brat z Lokim, a nawet kilka zdjęć One Direction- tak jestem Directionerką. Na myśl o wszystkich sytuacjach, gdzie robiono te zdjęcia, uśmiechnęłam się. Wakacje, szalone jedniodniowe wypady w weekendy, potajemne imprezki.. Moi przyjaciele nigdy nie należeli do ułożonych, spontanicznych osób. Zresztą...Ja też nie.
-It's time to get up, in the morning..
Znów zawył mój telefon, co sprowadziło mnie na ziemię. Wyłączyłam budzik na dobre,a następnie szybko zwinęłam łóżko.
-No to jakie ja mam dziś lekcje?- Zapytałam samą siebie.-Matma, angielski, niemiecki, biologia i religia..Raz, dwa, trzy..Tak jest pięć, to wszystko.-Jak zwykle mówiąc sama do siebie wrzuciłam książki do plecaka i go zapięłam. Wyjęłam z szafy białą bokserkę,ciemne dżinsy oraz błękitną marynarkę, jakieś skarpetki i bieliznę. Pobiegłam szybko do łazienki na parterze, właśnie wychodził z niej tata. Na kanapie siedział brat, oglądał poranne bajki.
-Dobry, dobry wszystkim! -Krzyknęłam i pędem weszłam do pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi, udało mi się zrobić to dziś wyjątkowo cicho. Szybko przemyłam twarz i z trudem związałam włosy w koczka. Wciągając dżinsy, próbowałam umyć zęby. Oczywiście skończyłam cała ubrudzona od pasy- standard kiedy zaśpię. Zmyłam niebieską maź i ubrałam resztę garderoby. Dziś nie było czasu na makijaż, więc wrzuciłam puder i perfumy do plecaka. W pośpiechu poszłam ubrać trampki i gruby szalik- jak na początek czerwca rankami nie było za ciepło. Dziś znów czekał na mnie rower w garażu i dwa kilometry do pedałowania.

-Jus! Jus! Jasminee do cholery! -Szturchała mnie wyraźnie zirytowana Alyson.
Brak odpowiedzi.
-Twój kochaś za oknem!
-Co? Gdzie? Jak? -Ożywiona zaczęłam haotycznie poszukiwać wzrokiem chłopaka. Kumpela jak zwykle zrobiła mnie w jajo. -Weź odpuść, wiesz jak jest.- Pokazałam jej język i spróbowałam skupić się na wyjątkowo nudnej dziś lekcji matematyki.`
Pomiędzy spisywaniem z tablicy zadania 12go, a 13go, dostałam liścik.
D.:Śnił ci się znów, co?
J.:Skąd wiesz?
D.:Ja to zawsze widzę ;) W dodatku zaspałaś. Opowiadaj.
J.: Tak się kończy rozmawianie z Gab i Leną do trzeciej. Na dużej przerwie za drzewem wszystko Ci wyśpiewam, kupimy kawę i pójdziemy.
To było nasze miejsce, często się tam sobie zwierzałyśmy. Aly to szczera, lecz miła skromna brunetka. Jest drobnej budowy,ale ma wielkie serce. Była kiedyś bardzo skromna, ale siedząc ze mną w ławce każdy się rozkręci. Mamy jednak taki mały układ- nie wymawiamy ich imion, używamy za to epitetów określających ich, najczęściej z wyglądu.
Rysując sobie serduszka po zeszycie usłyszałam zbawienny dzwonek. Na przerwach siedziałam w sklepiku, najczęściej się leniąc. Razem ze mną były dwie dziewczyny z równoległej klasy. Często zwierzały się sobie z 'problemów'. Czemu ujęłam je w cudzysłów? Bo ich zmartwieniami są rozdwojone końcówki, wymyślone choroby, niemodne ciuchy dziewczyny z 1a i miastowi podrywacze. Nie mam siły ich słuchać, puste blondyny.
Na przerwie dostałam sms'a od Gabrielle:
 "Nie uwierzysz! Dzisiaj przyjeżdżam. Boże, jak my się dawno nie widziałyśmy.. Co prawda rozmawiałyśmy wczoraj z Leną na skypie, ale... XD Nie mogę się doczekać! ;)" Wiedziałam o tym, bo właśnie dzwoniła mama. Jak zwykle jednak to Gab napisała pierwsza wiadomość, słynę z roztargnienia i wolnego kojarzenia faktów. W pośpiechu odpisałam: "Właśnie przed chwilą powiedziała mi o tym mama! Juupi :D Oprócz tego rodzice zaprosili Trace, Marka i chłopaków. Szykuje się party hard! xD "
Mijały lekcje, każda po kolei. Na długiej przerwie, tuż przed religią poszłam z Alyson do szkolnego automatu po czekoladowe cappucino oraz w nasze ulubione miejsce, jeśli chodzi o szkołę. Opowiedziałam jej cały sen, a ona tylko się zaśmiała i powiedziała, że wolałaby nie iść na pierwszą lekcję, niż ominąć własne zaręczyny.
Na religii standardowo cała klasa siedziała na facebooku, a siostra miała dostać białej gorączki, bo wszyscy mieli ją w nosie, a telefonu i tak nikt nie miał zamiaru oddać. Nie pominęłam oczywiście faktu o przyjeździe przyjaciółki, Aly ucieszyła się, wie, jak bardzo jesteśmy zżyte. Obiecałam jej, że w wakacje je ze sobą zapoznam.
Po 45ciu minutach katorgii wszyscy wyszli z klasy kierując się do domów. Na samą myśl odechciewało mi się wracać- wrócę do domu, a tu obowiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki. Jednak na własne szczęście zrezygnowałam w tym roku z trenowania pływania- treningi 7 razy w tygodniu zmęczą każdego. Włożyłam słuchawki w uszy, odpięłam rower i, rzucając tylko krótkie 'cześć!' do Aly, ruszyłam w stronę domu.
W furtce powitał mnie Loki- mój ukochany szczeniak rasy Syberian Husky. Pobawiłam się chwilkę z psiakiem i cała wylizana odprowadziłam rower do garażu. W domu usłyszałam znajome dźwięki piosenki "Little Things"- to mama dzwoniła, żeby poinformować mnie o przyjeździe Gabrielle. Ucieszyłam się strasznie, pomimo że już o tym wiedziałam. Tęskniłam za przyjaciółką, chciałam jej opowiedzieć wszystko, co mnie trapiło ostatnimi czasy. Ugotowałam szybko makaron, zrobiłam sos i obiad był gotowy. Zrobiłam spaghetti- ulubione danie mojego sąsiada, Deana. Nie obyło się oczywiście bez śpiewu i tańczenia po całej kuchni. Nałożyłam sobie danie na talerz i zanim zaczęłam je jeść, dostałam sms'a.
"Od: Deanyyy
Cześć księżniczko! Widzę, że masz moją ulubioną potrwę, odpalisz coś głodomorowi? Wiesz, że Cię kocham, no nieeee? x
P.S. Jak Ty seksownie tańczysz, mmm :D"
"Do: Deanyyy
A w łeb to Ty nie chcesz, łosiu? Oberwiesz za podglądanie mnie! :D Jasne, wbijaj, byle sam, bo nie starczy! ;)"
Z lekkim ociąganiem się poszłam do kuchni nałożyć dużą porcję dla chłopaka- Lemony słyną z zamiłowania do jedzenia. Słyszałam, że otwierają się drzwi, a że widziałam kto to, nie musiałam odwracać głowy. Tak jak myślałam, to był Dean. Standardowo przytulił mnie na powitanie, a że stałam tyłem, to wyszło mu to cholernie uroczo. Przez chwilę poczułam strasznie miłe mrowienie w brzuchu, jednak nie dopuszczałam do siebie innej myśli, niż nasza przyjaźń- znamy się od dziecka, od początku mieliśmy dobry kontakt, ale to byłoby dziwne.
-Jak to pachnie, daj mi jeść kobieto!- Dopomagał się farbuś. Nazywamy go tak z jego starszymi braćmi od kiedy rozjaśnia grzywkę- strasznie go to irytuje, a my mamy bekę.
-No już idę, idę żarłoku. A co za to dostanę?
-No nie wiem, może to, że nie wrzucę do sieci jak sobie dziś tańczyłaś?-Zapytał z ironicznym uśmieszkiem.
-Nagrałeś mnie?! Uduszę cię, uduszę! Nie dość, że podgląda to jeszcze nagrywa?! Idiota.-Burknęłam i z fochem siadłam obok przy wysepce.
-Ej, księżniczko nooo, nie obrażaj się.-Objął mnie ramieniem i zrobił kocie oczy.
-No dobrze, dobrze.- Powiedziałam i umoczyłam palec w sosie. Po chwili Deany miał cały pomarańczowy nos, a ja piękne zdjęcie, które niechybnie umieszczę w sieci.
-Oj, lepiej uciekaj!-Zagroził chłopak i rzucił się w pogoń za mną. Nie dobiegłam nawet do łazienki, a już leżałam w jego ramionach.
-Puść mnie i idź się umyć debilu!- Zapiszczałam i spróbowałam się wyrwać. Jednak uciec dwóm metrom ciężkiej masy nie jest łatwo.
-Jak ty mnie nazwałaś? Oj nieee...-I zostałam wysmarowana sosem. Włosy, policzko i bluzka. Zabić to mało. Chłopak mnie puścił, dokończył jeść i żegnając się przytulaskiem pobiegł do siebie, bo Kieran już po niego dzwonił. A ja przez cały ten czas stałam. Wciąż czułam jego ręce w talii..Nie Jus, idiotko, to tylko przyjaciel. Jesteś jedną z wielu. Z taką myślą poszłam posprzątać i naszykować się na przyjazd Gabrielle.
Mama krząta się po kuchni, a tata z bratem oglądają coś tam na Discovery Channel, a ja poszukuję sobie zajęcia. Zawsze tak mi się dłuży przed jej przyjazdem. Oczywiście po wizycie sąsiada musiałam się wykąpać, umyć głowę i przebrać, ale pominę ten fakt. Ubrana w turkusową koszulkę i czarne dżinsy leżałam na kanapie, usiłując znaleźć coś ciekawego na twitterze. Czytając wpisy Louisa usłyszałam dzwonek. Oczywiście to mnie przypadł zaszczyt otwarcia drzwi. W progu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Gabrielle. Brunetka rzuciła mi się na szyję i zaczęłyśmy piszczeć- standard. Za nią stał wyraźnie wkurzony Alex i jej rodzice. Przywitałam się z nimi i wprowadziłam gości do środka. Jansen powitała się ze wszystkimi, po czym szybko uciekłyśmy na ogród. Siadłyśmy na ławeczce i zaczęły się ploteczki. Rozmawiałyśmy o wszystkim- o idiotach z mojej szkoły, o jakiejś Megan co puściła pawia na dyrka, o pogodzie, aż w końcu nastał temat chłopców. Już miałam zacząć temat snu, kiedy przy furtce ogrodowej pojawił się najpierw Dean, później Kieran. Na widok młodszego przypomniało mi się dzisiejsza sytuacja, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
-Cześć wam!- Przywitałam się. Wyższy chłopak podszedł i przytulił mnie, przy okazji szepcząc na ucho, że ślicznie wyglądam. Na szczęście nikt tego chyba nie zauważył, Gab była zbyt pochłonięta oglądanie Kierana i vice versa. Uśmiechnęłam się na tę myśl, bo według mnie pasują do siebie. Dean przytulił też moją przyjaciółkę i odpowiedział na moje wcześniejsze przywitanie.
-My się chyba nie znamy jestem Dean. A ten tutaj, co stoi obok to mój starszy brat Kieran. -Wskazał kciukiem na tego kołka obok.
-Ja jestem Gabrielle, ale możecie na mnie mówić Gab.-Odezwała się brunetka.
-Cześć.-Kier uśmiechnął się do niej, po czym podszedł i przytulił najpierw mnie, później ją. Widząc lekką niezręczność wymalowaną na twarzy, spytałam się chłopaków, gdzie jest Sean. Ukradkiem patrzyłam na te dwa gołąbeczki, oj ja ich jeszcze swatam. Dean wytłumaczył nam, że pojechał na jakąś imprezę do Londynu. O dziwo czułam, że dziś chłopak zaszaleje, w końcu ma 25 lat.
-A ty skąd jesteś? -Wypalił chłopak do Gabrielle.
-Z Londynu, ale na szczęście mieszkam na obrzeżach. W centrum nie da się żyć – uśmiechnęła się niebieskooka, wyraźnie unikając wzroku średniego Lemona.
-Słuchajcie będziemy tu tak stać, czy wyjdziemy gdzieś na piwo albo co? - zapytał się prosto z mostu Kieran, ale takim zabawnym tonem, nie był poważny.
-Ja jestem za, po za tym, przy waszych rodzicach raczej nie będziecie piły - zaśmiał się Dean. 
-Wy tylko o jednym- jęknęłam zakładając ręce. Nie lubię, kiedy chłopaki piją.
-Ojeju-Dean zaczął się niebezpiecznie zbliżać i robić słodkie miny-chociaż dzisiaj, księżniczko, no masz gościa, ona powinna decydować, więc...
-W sumie, można by coś mocniejszego wypić, nie? - Zaśmiała się Gab. Wiedziałam, że to chłopaki zmusili ją do tego wzrokiem.
-To co drogie panie, do Sama?
-Jezu dobra- powiedziałam i chwyciłam przyjaciółkę pod ramie.
Wyszliśmy przez dom na ulicę i nie minęło pięć minut drogi, a już byliśmy w barze. W sumie, to był fajny bar, nie tak jak te obskurne w Londynie, taki rodzinny.
-Cztery piwa, dwa z sokiem - powiedział Dean do grubszego chłopaka stojącego za barem. Uśmiechnął się na nasz widok i od razu zabrał się do nalewania. Weszliśmy na ogródek, który był prywatny. 
 -Lepiej, żeby miejscowi nie widzieli Jus z piwem, bo jej rodzice jak się dowiedzą to... Panie pobłogosław jej duszę - Kieran wzniósł ręce do góry, a Gab zaczęła się śmiać.
-Widzę pomiędzy wami podobieństwo - wyszczerzyłam zęby, wskazując na dziewczynę i na niego. Po chwili wyraz mojej twarzy zmienił się na nieźle wkurzony. - Oboje jesteście szurnięci.
-Gdybym ja nie była szurnięta, to bym nie mogła się z tobą zadawać byczku - zaśmiała się. 
-Jak ja cię dorwę-prawie się na nią rzuciłam, kiedy Kier złapał dziewczynę w pasie i odsunął ode mnie. I wtedy wydarzył się moim zdaniem kluczowy moment. Spojrzeli się sobie prosto w oczy. Deany też to zauważył i tylko puścił do mnie oczko.
-Mordobicia tu nie chcemy-odparł Kieran i puścił Gab. Sam przyniósł piwo i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim, i o niczym, jak zwykle. Po dwóch godzinach bezsensownego paplania plus kilku zbereźnych żartów chłopaków, postanowiłyśmy się zbierać.
Chłopaki postanowili zostać, więc do domu ruszyłyśmy same.
-Fajni są,nie? -Zagadnęłam z uśmiechem
-Tak,są całkiem spoko. Różnią się od mojego brata, czy tych debili ze szkoły.- odwzajemniła grymas twarzy.
-Ale chyba coś cię trapi,co nie?-Spytałam. Potrafię zauważyć,kiedy coś nie gra, mało co się przede mną ukryje,jeśli chodzi o bliskie mi osoby. Spojrzałam się w jej niebieskie oczy i zrozumiałam.
-Aaa rozumiem. Spodobał ci się Kieran.. I to więcej, niż spodobał.
Smutna brunetka pokiwała głową,więc postanowiłam kontynuować.
-Słuchaj,znam go nie od dziś,jego dziewczyny były zawsze,no... Inne niż ty. Choć przez ostatnie dwa lata nie miał nikogo. To,że się nim zauroczyłaś to chyba normalne, zresztą skąd wiesz, może on też coś do ciebie,z tego co widziałam...
-Co widziałaś? -Spytała z nutką zdziwienia w głosie.
-Jak na ciebie patrzy, jak cię wtedy złapał, jak się na siebie patrzyliście... To było nie do opisania. Sama nie wiem, co to było.
Będąc pod domem zauważyłyśmy,że Gabrielle musi już jechać. Strasznie długo się żegnałyśmy, bo w końcu nie wiadomo,kiedy znów się zobaczymy. Po odjeździe Jansenów pomogłam mamie posprzątać i skoczyłam pod prysznic. Dziś nie miałam ochoty na długą kąpiel, ale chciałam zmyć choć trochę woni alkoholu. Gdyby moi rodzice coś wyczuli, a co gorsza zobaczyli, to byłabym w czarnej dupie, Kieran nie żartował.
Już czysta i pachnąca opatuliłam się w ręcznik, a włosy zawinęłam w turban. Podciągnęłam roletę oraz siadłam na parapecie
Idealnie naprzeciwko świeciło się światło, a po chwili ujrzałam Deana w samych gaciach, biegającego po pokoju. Widok był przekomiczny, widać było, że czegoś szuka. Kiedy dostrzegł mnie, brechtającą się po drugiej stronie ulicy, podszedł do okna, otworzył je i zaczął mi machać. Uważając na to, by nie upuścić ręcznika, uczyniłam to samo.
-Co mnie podglądasz, zboczeńcu?-Wydarł się chłopak na całe miasto.
-Zamknij się, idioto. Z czystej ciekawości, a co?
-Nic, nic. Rodzice coś mówili?
-Nie, moi nie. Okej, zimno mi trochę,dobranoc Dean!
-Dobranoc księżniczko. - Uśmiechnął się i zamknął okno. 
Co sprawiło, że teraz to czytacie? Chyba mętlik w mojej głowie...Ktoś napisał,że najlepiej jest prowadzić pamiętnik,od razu łatwiej wszystko poukładać. Postanowiłam mu zaufać. Tak wyglądał początek weekendu,co będzie jutro? Nie wiem,ale na pewno nie będzie nudno. O, sms!
'OD: Deanyyy
Dobranoc księżniczko, kolorowych snów! x'
I tym miłym akcentem postanowiłam zakończyć dzisiejszy dzień. Dobranoc pamiętniku!