wtorek, 22 kwietnia 2014

#3 Jasminee

-Jasminee, śniadanie!
Dziękuję mamo za zbudzenie mnie ze snu. Spojrzałam na zegarek i przykryłam głowę kołdrą. Była 8:32 w sobotę. Co ja jej złego zrobiłam?! Nie miałam dziś wyjątkowo treningu, więc stosunkowo mogłabym pospać.  Nim znowu zapadłam w sen, usłyszałam ponowne wołanie na posiłek, tym razem z groźbą. Odkrzyknęłam więc, że idę i wypełzłam z ciepłego łóżka. Wypełzłam,  bo wyjściem nie można nazwać poruszaniem się na rękach. Wzięłam telefon do ręki, zarzuciłam na siebie flanelową koszulę Deana (którą kiedyś dostałam kiedy zmokłam przez niego, ale to dłuższa historia) i zeszłam na dół. Standardowo było tu zimno jak na Alasce, taki urok tego domu. Wszyscy siedzieli oczywiście ubrani i mierzyli mnie wściekłym spojrzeniem, rzucając hasła o śpiącej królewnie. Ignorując docinki, chwyciłam za chleb, sałatę i ser żółty. Mama rozdzielała zadania, które musimy dzisiaj zrobić. W ten sposób minął cały posiłek. Standardowo to ja miałam ten wątpliwy zaszczyt posprzątania ze stołu. Po skończonej czynności poszłam na górę i sprawdziłam Instagrama- to taki mój zwyczaj. Sam zbędny spam. Przywitałam się ze światem na Twitterze i wciągnęłam spodnie. Moje życie jest nudne, niewątpliwie. To samo co tydzień.. no prawie. Mój telefon zawibrował. To był Jack- dobry kumpel. Można było z nim przysłowiowe konie kraść. Oznajmił mi w wiadomości, że się na mnie zawiódł i myślał, że jestem inna. Auć. Łzy zakręciły mi się w oku i odpisałam mu znakiem zapytania. Rzuciłam telefon w kąt i zabrałam się do sprzątania.

Równo z godziną 17 miałam posprzątany cały dom. Potem wszystko działo się błyskawicznie..Pokłóciłam się z Jackiem na dobre. Znowu Dominique wpieprza się z buciorami w moje życie. Co ja jej takiego zrobiłam?! Zadzwoniłam do bruneta i (nie wiem jakim cudem) umówiłam się z nim za pół godziny na miejskim boisku, przy mojej szkole. Przebrałam dresy na jeansy i ubrałam inną koszulkę, zabrałam telefon, klucze i powiedziałam mamie, że pilna sprawa i wychodzę z Jackiem. Lubiła go, nigdy nie narozrabiałam z nim, więc nie pytała o nic. Wzięłam rower z garażu i pojechałam w stronę szkoły, nie wiedząc co usłyszę od chłopaka.

Nigdy nie spodziewałabym się po nim, że będzie w stanie zaufać dziewczynie poznanej przez przypadek, znając ją miesiąc, a mnie.. Większość swojego życia. Okazało się rzekomo, że jestem zakochana po uszy w Jacku, a do blondyny wypisuję wiadomości, że ma się od niego odwalić i tym podobne. Nawet niby grożę jej śmiercią! On jest dla mnie bardziej jak starszy brat, nigdy nie mogłabym spojrzeć na niego w inny sposób. Tymczasem nasza klasowa pseudo piękność wymyśliła sobie inaczej. Ostrzegałam go przed nią, jednak nikt mnie nigdy nie słucha. Nie po raz pierwszy skłóciła mnie z osobą, na której mi zależy. Nie wiem, czy ją to cieszy jak cierpię, czy co.. Jeśli to się nie wyjaśni.. Nie daruję jej tego. Chociaż on też zachował się nie w porządku, okej rozumiem, że się zauroczył (chociaż to i tak pewnie zbyt mocne określenie), ale no kurcze, nie mam powodu, by komuś grozić! Aktualnie byłam kłębkiem nerwów, nie zauważyłam nawet kiedy podjechałam pod dom. Starałam się udawać, że wszystko jest już okej i ukrywać zapłakane oczy przed mamą. Udało mi się to, bo była zbyt zajęta szukaniem czegoś w telefonie, by na mnie spojrzeć. Hmm, to brzmi smutno, ale cóż.
Kiedy weszłam do pokoju, automatycznie zaczęła trząść mi się broda i na nowo się rozpłakałam. Minęło może z 5 piosenek, gdy poczułam wibracje. Nie oczekiwałam nagle telefonu od Jacka z przeprosinami. Powiedział, że przemyśli wszystkie argumenty i odezwie się, jak coś zdecyduje. Co jak co, ale obietnic dotrzymywał. Siedziałam w oknie dobrą godzinę, czekając na Bóg wie co. Obserwowałam rudego kota sąsiadów, który trzy razy wchodził na to samo drzewo, wiewiórkę uciekającą przed psem oraz starszą panią wracającą z zakupów. W końcu w oknie naprzeciw pojawił się bardziej interesujący obiekt, a dokładniej dwa. Dean z Kieranem wyraźnie czegoś szukali, mając przy tym niezły ubaw. Gdy w końcu znaleźli jakiś mały przedmiot, którego nie byłam w stanie zidentyfikować z powodu odległości, przybili sobie piątki i wybiegli z pokoju. Młodszy z nich wrócił szybciej, niż się spodziewałam. Zdjął brudną koszulkę i szukał innej, czystej. Chyba nie chcę wiedzieć, co tym razem pichcili. Kątem oka zauważył, że mu się przyglądam i pomagał mi wesoło. Podszedł do okna i otworzył je, więc zrobiłam to samo.
 -Dzień dobry, księżniczko!-Przywitał się ze mną z uśmiechem. 
-Cześć Dean!-Odkrzyknęłam bardziej ponuro, niż miałam zamiar. Chociaż muszę przyznać, że na widok chłopaka bez koszulki, w pełnej krasie sprawiał, że robiło mi się gorąco. Nie zawsze miałam możliwość napatrzeć się na niego w takim wydaniu. Od niedawna sporo ćwiczy. Myślę, że to dobrze, póki nie przesadza. 
-Hej, piękna! Nie pożeraj mnie wzrokiem, tylko odpowiedz na pytanie! -Tak, był bardzo rozbawiony. Ja oczywiście spaliłam buraka, czując się przyłapana jak dziecko na jedzeniu cukru. 
-Po pierwsze, nie jestem piękna. O co pytałeś? 
-Jesteś, jesteś. O to,czy wszystko w porządku? Wyglądasz na zapłakaną... 
Już chciałam odpowiedzieć, że tak, kiedy zaczęła mi się trząść broda i spuściłam wzrok. Jestem straszną beksą. Usłyszałam tylko ciche 'zaraz wracam' i po chwili do mojego pokoju wparowali Kieran z Deanem niosąc, jeszcze gorące, muffinki. Położyli je na stole i podeszli do mnie, stojącej w oknie. Nic nie pytali, po prostu trzymali mnie mocno w ramionach. Jeden z nich, zapewne Kieran bo on ma taki tik, głaskał mnie uspokajająco po plecach. I to działało, o dziwo. Czułam się jak karzełek między nimi, jednak potrzebowałam tego. Po kilku minutach pociągnęłam nosem i wygramoliłam się z ich objęć. Czułam się już lepiej, ale wiedziałam że to nie wystarczy, żebym czuła się dobrze. Siedliśmy na łóżku, patrząc się po sobie. W końcu Kieran stwierdził, że jest głodny i zabrał się za jedzenie babeczki. Widząc, jak szybko ją pochłania, poszliśmy w jego ślady. Pooglądaliśmy jeszcze trochę tv, oczywiście śmiejąc się dzięki dość kiepskim żartom Kierana. Niestety, musiał iść do domu, miał spotkanie z kimś za niedługo, nie powiedział z kim, bo nie chciał zapeszyć. Kiedy zostaliśmy sami z Deanem, siedliśmy obok siebie, opierając się o zagłówek łóżka i oglądając jakąś stację muzyczną. Akurat leciał najnowszy hit Rihanny. Jack ją uwielbiał. Na samą myśl o nim zachciało mi się płakać. Chłopak chyba to zauważył, bo objął mnie ramieniem i cicho zapytał, czy chcę porozmawiać. Opowiedziałam mu wszystko, nie przerwał mi ani razu. Trzymał mnie pocieszająco za rękę. Znał Jacka dość dobrze, w końcu chodzili razem do klasy, więc mógł pomóc. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o tym, a potem temat zmienił się na nasze urodziny, które były całkiem niedługo. Zgodnie ustaliliśmy, że w przyszłym tygodniu trzeba się będzie wybrać na zakupy. Potem trochę się powygłupialiśmy i pośmialiśmy. Brunet uspokoił mnie, że jeśli faktycznie nic nie zrobiłam, to Jack w końcu to zrozumie. Nim się spostrzegliśmy, była 1 w nocy. Aż dziwne, że moi rodzice jeszcze nie przyszli, żeby go wygonić. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wyszłam ubrana w swoją ulubioną piżamę z Tomem i Jerrym. Właściwie była to krótka koszula nocna, jednak było mi już wszystko jedno. Deana zastałam w moim pokoju z dwoma kubkami kakao. Wiedział, czego potrzebuję. Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam. Wypiliśmy ciepły napój i zgodnie stwierdziliśmy, że czas na sen. Poprosiłam go jednak, żeby został dziś ze mną, przy nim nie bałam się, co przyniesie kolejny dzień. Wtedy żadne wredne suki ze szkoły nie liczyły się. Napisałam szybko sms'a do Kierana, że Dean śpi dziś u mnie i że ma się nie martwić. Odpisał krótkie 'ok'. Nie zauważyłam nawet, kiedy mój towarzysz został tylko w dresach. Przegryzłam wargę na samą myśl, że będę spała z półnagim facetem. I to jakim facetem! Tysiące nastolatek chciałoby być teraz na moim miejscu. Zbeształam się za te myśli, w końcu on jest moim najlepszym przyjacielem, i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę. Chłopak zgasił światło i dołączył do mnie. 
-Dobranoc Dean, dziękuję ci.-Szepnęłam i dałam mu buziaka w policzek. Pomimo, że oświetlało nas tylko światło księżyca, widziałam jego szeroki uśmiech. Założył mi pasmo włosów za ucho, leżeliśmy twarzą w twarz, w milczeniu. W końcu ziewnęłam, więc odwróciłam się do chłopaka plecami i próbowałam zasnąć. Ostatnie, co pamiętam to Dean szepczący 'śpij dobrze, piękna księżniczko', jego ciepłe ręce, którymi nieśmiało oplótł moją talię, i jego klatkę piersiową przytuloną do moich pleców. Czułam się dobrze w jego objęciach. Czułam się zrelaksowana, jakby nic dookoła nie istniało lub nie było ważne. Czułam się bezpieczna. Czułam się naprawdę.. kochana. Potem odpłynęłam do krainy morfeusza. I znów śnił mi się mój sen.


1 komentarz:

  1. Uwielbiam wasze opowiadanie! Życzę chłopakom takich dziewczyn w prawdziwym życiu. Kiedy opisujecie jakie mają podejście do Jasminee, Gabrielle czy Leny, to jest coś cudownego. Czekam oczywiście na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń